Sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej": PiS - 29 proc., PO - 27 proc.

Opozycja mobilizuje elektorat i zyskuje nowych wyborców. Liderem frontu przeciw rządzącym: Grzegorz Schetyna.

Aktualizacja: 20.03.2017 07:56 Publikacja: 19.03.2017 18:34

Sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej": PiS - 29 proc., PO - 27 proc.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Gdyby wybory odbyły się teraz, PiS nie mogłoby liczyć na parlamentarną większość i sformowanie własnego rządu. Po przeliczeniu wyników procentowych sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" na mandaty widać, że partia rządząca jest w defensywie. Miałaby w Sejmie tylko 176 posłów (obecnie 234), Platforma miałaby ich 160 (teraz 132), Kukiz'15 – 45 (obecnie 33), Nowoczesna – 41 (w tej chwili 31), PSL – 22 (16). Sojusz Lewicy Demokratycznej, którego teraz w Sejmie nie ma, zająłby dziesięć miejsc, a partia Razem pięć.

Czy to znaczy, że PiS traci poparcie? Niezupełnie. W stosunku do wyników sprzed miesiąca partia Jarosława Kaczyńskiego zgubiła procentowo prawie 6 pkt, ale to nie znaczy, że straciła swoich wyborców.

– W wyniku procentowym ten spadek rzeczywiście widać – tłumaczy szef IBRiS Marcin Duma. – Ale liczba respondentów popierających PiS jest prawie na tym samym poziomie co przed miesiącem. To wynika przede wszystkim ze zwiększonej mobilizacji elektoratu opozycji. Wskazuje na to także większa liczba deklaracji udziału w wyborach o ponad 4 procent.

Awans PO jest więc spektakularny. Notowania Platformy wzrosły o ponad 10 proc. i partia Grzegorza Schetyny traci do PiS tylko 2 punkty, co pokazuje, że w sposób niekwestionowany lideruje opozycji. Nowoczesna stanęła w miejscu.

Jak długo opozycji uda się taką mobilizację utrzymać? Nie da się przecież budować politycznej strategii na błędach przeciwnika, takich jak kampania przeciw Donaldowi Tuskowi w Unii Europejskiej. Są to wydarzenia i pomysły, których nie da się zaplanować czy choćby przewidzieć. Trzeba też pamiętać, że choć po każdej wpadce partii rządzącej, takiej jak eskalowanie do maksimum konfliktu o TK, notowania PiS spadały, to jednak po miesiącu lub dwóch wracały do punktu wyjścia. Czy tak będzie i tym razem?

Marcin Duma przypomina fenomen lat 2005–2007. PiS w wyborach 2005 uzyskało ponad 3 mln głosów i wygrało. Po dwóch latach i skróceniu kadencji, w 2007 roku, liczba głosujących na partię Kaczyńskiego wzrosła o 2 miliony. Ale wygrała Platforma Obywatelska ze swoim hasłem o polityce miłości.

– PiS zanotowało wtedy, po dwóch latach rządzenia, ogromny przyrost liczby głosujących – analizuje Duma. – Ale to opozycja zmobilizowała wyborców i dało jej to zwycięstwo.

A jak będzie w najbliższych wyborach? Za półtora roku odbędą się wybory samorządowe, z wielu powodów dla PiS niewygodne. Jeśli partia Jarosława Kaczyńskiego przegra głosowanie do sejmików albo będzie mieć mniej głosów niż prawie trzy lata temu, będzie to wyraźna wskazówka przed głosowaniem do Parlamentu Europejskiego i Sejmu.

– PiS może się jeszcze odbić od tego spadku – uważa politolog prof. Rafał Chwedoruk z UW. – A stanie się tak, kiedy tematy europejskie wynikające z wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej przybledną i kiedy ewentualnie ujawnią się pozytywne dla ludzi skutki np. obniżenia wieku emerytalnego czy innych reform – dodaje.

Politolog wskazuje też na wynik PO, z którego wynika, że sytuacja po stronie opozycji się klaruje i że w kolejnych wyborach znów będziemy mieć do czynienia z pojedynkiem PO–PiS. Zdaniem prof. Chwedoruka obecnie mamy jednak do czynienia z nieudaną ze strony PiS próbą polaryzacji.

– Po raz pierwszy w tej kadencji PiS uwikłało się w spór, w którym nie ma większości – analizuje. – Do tej pory w sprawach socjalnych mogło liczyć na większość, a w sporze o TK na obojętność, bo dla większości obywateli konflikt był niezrozumiały. Tym razem jest inaczej, bo temat europejski jest dla PO wymarzony. Można do tego dodać również drobniejsze błędy, takie jak „lex Szyszko" czy beztroskie korzystanie z uroków władzy, co wyszło na jaw np. przy sprawie Misiewicza – wylicza prof. Chwedoruk.

Niezależnie od tego, czy obecna tendencja okaże się trwała, marcowy sondaż IBRiS jest też na pewno wskazówką dla opozycji: pokazuje bowiem pole sporu, na którym wygrana z PiS jest możliwa.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: zuzanna.dabrowska@rp.pl

Gdyby wybory odbyły się teraz, PiS nie mogłoby liczyć na parlamentarną większość i sformowanie własnego rządu. Po przeliczeniu wyników procentowych sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" na mandaty widać, że partia rządząca jest w defensywie. Miałaby w Sejmie tylko 176 posłów (obecnie 234), Platforma miałaby ich 160 (teraz 132), Kukiz'15 – 45 (obecnie 33), Nowoczesna – 41 (w tej chwili 31), PSL – 22 (16). Sojusz Lewicy Demokratycznej, którego teraz w Sejmie nie ma, zająłby dziesięć miejsc, a partia Razem pięć.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Szymon Hołownia o różnicach między partiami. „Trzecia Droga spełnia obietnice”
Polityka
Zbigniew Ziobro chce stanąć przed komisją ds. Pegasusa. „Nawet w stanie paliatywnym”
Polityka
To koniec Trzeciej Drogi? PSL rozważa propozycję innej koalicji politycznej
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł