Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy jest najstarszym organem tego typu na Starym Kontynencie, posiadającym dłuższą historię niż np. Parlament Europejski. Zasiada w nim 648 członków z 47 państw, przedstawicieli parlamentów krajowych. Tworzą sześć grup politycznych. Ta, którą tworzy PiS z udziałem m.in. brytyjskich torysów, nazywa się Grupa Europejskich Konserwatystów i Sojusz Demokratyczny.
Od grudnia 2019 roku ma nowego członka – Alternatywę dla Niemiec (AfD). Mimo upływu czasu nie zauważyły tego polskie media. Decyzja może zaskakiwać, bo w 2016 roku AfD wyleciała z grupy PiS w europarlamencie. Powodem była wypowiedź europosłanki z AfD, że policja może używać broni wobec kobiet i dzieci nielegalnie przekraczających granicę.
To niejedyna podobna opinia członka AfD. Np. we wrześniu ubiegłego roku wyszła na jaw nagrana ukrytą kamerą wypowiedź Christiana Lütha, byłego rzecznika AfD, który spytany o to, czy do Niemiec powinno przybywać więcej imigrantów, odpowiedział, że „możemy potem wszystkich rozstrzelać albo użyć gazu". Został za to wyrzucony z partii.
Z danych Zgromadzenia Parlamentarnego wynika, że AfD przystąpiła do grupy PiS dwa miesiące po jej powstaniu. W dodatku przez PiS raczej nie jest traktowana jako persona non grata. W styczniu ubiegłego roku polityk AfD przemawiał w imieniu grupy w trakcie debaty na temat funkcjonowania instytucji demokratycznych w Polsce.
Dlaczego Niemcy zostali wpuszczeniu do grupy PiS? – Zgromadzenie ma nieco inny obszar działania niż Parlament Europejski. Jest w nim 47 krajów, w tym także Rosja, Azerbejdżan, Armenia i kraje postsowieckie. Każda z większych partii należy do którejś z grup Rady Europy. Jeśli złoży deklarację ideową czy polityczną, raczej nie ma przeszkód, by została przyjęta – mówi Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS i wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego RE.