Sensacja zapowiadana przez cały poniedziałek nie wywróciła sceny politycznej, raczej wprawiła ją w drgawki. Publikacja „Gazety Wyborczej", oparta na stenogramach rozmów podsłuchanych w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej, to kolejna bardzo nieprzyjemna wizyta społeczeństwa za kulisami polityki. Prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński rozmawia ze spowinowaconym ze sobą deweloperem o tym, że wobec braku szans na zwycięstwo wyborcze w stolicy musi się wycofać z planowanej inwestycji – bliźniaczych wieżowców Srebrna Tower, o wartości 1,3 mld. zł. Wszystkie dotychczasowe plany – kredyt z Pekao SA, siedziba dla Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, 30 procent wpływów z czynszów dla związanej z PiS Spółki Srebrna – biorą w łeb, ponieważ Patryk Jaki nie wygra w stolicy.

Biznesmen, mimo powiązań rodzinnych, domaga się obiecanej zapłaty – 1,3 mln euro. W odpowiedzi Jarosław Kaczyński radzi mu, że może w tej sprawie udać się do sądu. Wtedy, w lipcu 2018 r., w apogeum krucjaty PiS w wymiarze sprawiedliwości, brzmi to jak ponury żart.

Jarosław Kaczyński nie przeklina, nie grozi, nie denerwuje się. Na zimno sprząta po biznesie, który nie wyszedł. Politycy PiS po kilkugodzinnym szoku znajdują więc ripostę: rozmowy z Austriakiem to dowód uczciwości i silnego charakteru prezesa, a cała sprawa to „kapiszon". A premier Mateusz Morawiecki zapewnia: „Nie tylko nie ma w tej rozmowie cienia jakichkolwiek dowodów na niewłaściwe zachowania polityków PiS, ale jest właśnie pełne potwierdzenie uczciwości, wiarygodności, solidności i rzetelności działania, chęci rozliczenia się z tym biznesmenem". Nikt z PiS nie stawia jednak pytania, dlaczego prezes partii politycznej, kryształowo uczciwy, nieposiadający nawet konta bankowego, musi się w ogóle rozliczać z jakimkolwiek biznesmenem. Dlaczego organizacja polityczna, i to rządząca, ma w ogóle budować wieżowce? Na jaki cel mają być przeznaczone ogromne pieniądze, które inwestycja ma przynieść? Bo zgodnie z ustawą o partiach politycznych „partia polityczna nie może prowadzić działalności gospodarczej". Czy prezes Kaczyński zmienił więc zawód na pośrednika handlu nieruchomościami i powinien zrezygnować z ryczałtu poselskiego?

Opozycja już otrąbiła upadek mitu prezesa PiS, mitu skromnego żoliborskiego inteligenta. Zbyt szybko. To, jak publikacja „GW" i zapowiadane kolejne zmienią scenę polityczną, zależy od tego, jak elektorat PiS oceni nową twarz Jarosława Kaczyńskiego.