Na początku grudnia na zatytułowanym "Dlaczego i po co?" spotkaniu w teatrze w Gdańsku Szymon Hołownia ogłosił, że zamierza startować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
W Polsat News był pytany, czy ujawni, skąd ma pieniądze na kampanię. - Już przeczytałem tyle informacji, że nie wiem, które miałbym potwierdzić, bo trochę się w nich gubię. Już słyszałem o Dominice Kulczyk, o Opus Dei, o jezuitach, o lewicy, o prawicy, o tajnych projektach tych czy tamtych - odparł prezenter.
Został zapytany: - Kto panu daje pieniądze na kampanię? Odpowiedział: - Ale jakie pieniądze i na jaką kampanię?
- Nie ma w Polsce kampanii wyborczej. Kampania wyborcza wystartuje wraz z ogłoszeniem wyborów na prezydenta, między 6 stycznia a 6 lutego - podkreślił. Dodał, że na zorganizowanie spotkania w Gdańsku przeznaczył swoje pieniądze. - Wydaje własne pieniądze, które zarobiłem. Nie ma w tym żadnej sensacji. My w tej chwili nie prowadzimy kampanii, budujemy ruch społeczny - przekonywał.
"Jakby ten biznes miał mnie finansować, jestem ciekaw?"
Odniósł się też do słów marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego (PO), który stwierdził, że nie jest pewien, czy Hołownia jest kandydatem obywatelskim czy "kandydatem jakiegoś lobby finansowego". - To była bardzo niezręczna wypowiedź pana marszałka. Powtarzanie plotek, którymi żyły media - ocenił publicysta, do niedawna związany z programem TVN "Mam talent".