Ważni politycy trafiali już w Izraelu do więzienia. Ale nie urzędujący premier. Beniamin Netanjahu zrobi wszystko, by nie być pierwszym.
Prokurator generalny postawił mu w czwartek oficjalnie trzy zarzuty korupcyjne. Wiadomo było, że kiedyś je postawi, ale uczynił to w momencie, w którym tworzenie jakiejkolwiek koalicji rządowej stanęło pod wielkim znakiem zapytania i zapowiadają się kolejne przyśpieszone wybory. Kariera najdłużej urzędującego premiera Izraelu wydawała się kończyć, nie udało mu się zebrać większości w Knesecie.
- Netanjahu będzie czekał na nowy parlament, bo uważa, że do czasu kolejnych wyborów nie będzie mógł być sądzony, liczy na cud, że nowa większość w Knesecie zapewni mu immunitet. On ma czas i gra na czas - mówi rp.pl Uri Huppert, adwokat i lewicujący publicysta.
Po usłyszeniu zarzutów prokuratora generalnego Netanjahu wystąpił z płomiennym oskarżeniem „niedemokratycznych” sił, które atakują jego prawdziwego demokratę. - Broni się, atakując system - podkreśla Uri Huppert.
Premier chce się zabrać za kontrolowanie tych, którzy dopuszczają się takich ataków, a nie pochodzą z wyborów. Swojego głównego teraz wroga prokuratora generalnego Awichaja Mendelblita, który ogłaszając „z ciężkim sercem” decyzję, mówił, że nikt nie stoi ponad prawem, mianował sam Beniamin Netanjahu.