Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew zaproponował w czasie wizyty w Pekinie stworzenie systemu rozliczeń między obu krajami w chińskiej walucie juanie. Miałoby to zachęcić Chińczyków do inwestowania w Kazachstanie.
Jednak trzy dni przed rozpoczęciem wizyty przez osiem miast kraju przetoczyły się manifestacje przeciw chińskim inwestycjom. – Chcecie pracować na Chińczyków? – wołała do przechodniów jedna z demonstrantek w dawnej stolicy kraju Ałma-Acie.
Niepokoje zaczęły się w Żangaözenie (gdzie jest największe krajowe bezrobocie), a wywołały je informacje rozsyłane komunikatorem WhatsApp, że Chińczycy przeniosą do Kazachstanu 55 swoich starych fabryk, które już nie spełniają ekologicznych norm w samych Chinach. Demonstranci domagali się wystąpienia samego prezydenta.
– Nie wierzcie plotkom o 55 fabrykach – powiedział w końcu Kasym-Żomart Tokajew. Jednak eksperci wskazują, że takie właśnie informacje znajdują się w kazachsko-chińskim porozumieniu o „współpracy w industrializacji i inwestycjach”. W 2016 roku przez Kazachstan przetoczyła się już fala antychińskich manifestacji, wywołana zmianami w zasadach obrotu ziemią. Demonstranci się bali, że Chińczycy „wykupią Kazachstan”.
Obecnie jednak Tokajew podpisał w Pekinie porozumienie o „powiązaniu” kazachskiej strategii rozwoju z „budową Gospodarczego Pasa Jedwabnego Szlaku”. Podobne porozumienie – o „ulepszeniu synergii narodowych strategii rozwoju” – Chiny podpisały na początku września z Uzbekistanem. Jednocześnie chińskie banki zaoferowały Taszkientowi kredyty o wartości ponad 370 mln dolarów – ale w juanach.