Być może tak jest, ale pamiętamy przecież także lapsusy prezydenta Obamy, nie bądźmy tacy dwulicowi, że kiedyś było dobrze, a teraz jest źle. Tutaj był ciąg wydarzeń począwszy od tego, że premier Netanjahu niby ogłaszał wojnę z Iranem w Warszawie, co było dość niezręczne wobec Polski.
Potem sprostowano to, ze nie chodziło o słowo „wojna”, tylko „walka”.
Znowu problemy z tłumaczeniem, może z tłumaczami były podczas tej konferencji. Potem była też wypowiedź pani dziennikarki z NBC, na której ambasada USA wymusiła później jakiś rodzaj sprostowania, następnie hołd składany stalinowskiemu oprawcy, który został przywołany jako pozytywny przykład w wystąpieniu pana sekretarza Pompeo. Właściwie był problem za problemem podczas tej konferencji, to zostało, źle przygotowane, takich wydarzeń nie robi się w dwa miesiące, nawet naukową konferencje dużo niższej rangi przygotowuję się trzy miesiące, żeby wszyscy wiedzieli gdzie mają stać, pojechać itd.
Pojawiły się głosy, że przede wszystkim kierunek tych działań ze strony polskiej jest nie jasny, bo czy chodziło o to by zbudować, czy umocnić oś porozumienia Tel Awiw-Warszawa-Waszyngton, żeby się wpisać w to porozumienie polityczne międzynarodowe. Czy też chodziło to aby Polska zabrała głos w sprawach bliskowschodnich, bo ma tu coś do powiedzenia i do zaproponowania?
Były różne aspekty trochę jak w arabskim przysłowiu: „wielbłąd ma swoje plany, a poganiacz swoje”. Wypowiedzi dygnitarzy amerykańskich były bardzo ostre i rozumiem to, bo oni mają taki cel by wywrzeć presję na Iran, a także na tych, którzy nie zgadzają się z polityką Irańską Waszyngtonu. Żeby nie musieć doprowadzać do jakiegoś ostrego starcia, oni naciskają dyplomatycznie, to jest klarowne. Natomiast Polskim dygnitarzom zależało na czymś odwrotnym, żeby w opinii publicznej w Polsce pokazać, ze Polska jest ważna i wszyscy się w niej spotykają, czyli taka „Polska miejscem spotkań”. To się nie udało, bo ten głos amerykański był bardzo mocny, więc jak tylko ten silny Amerykanin warknął na Iran to od razu się to nie podobało polskim dygnitarzom i wtedy trochę jak taki króliczki doskakiwali i mówili, że to pokojowe spotkanie, pokojowa impreza itp.(...)
Czy kolejna publikacja "Gazety Wyborczej" to tylko kolejne ziarenko piasku w aferze Srebrnej, czy też przełomowa historia o tym, że prezes był zaangażowany w przestępstwo korupcyjne?
Myślę, że o tym, co dotyczy relacji z zeznań, które wyciekły do gazety, to trudno cokolwiek powiedzieć, nie będę się do tego w żaden sposób przyłączał, bo po prostu za mało na ten temat wiadomo. Pojawia się jedna rzeczy, która jest oczywista, trochę dziwne, że Instytut, który ma służyć propagowaniu pamięci byłego prezydenta, który zginął w katastrofie Smoleńskiej, ma w radzie nadzorczej księdza, którego nie można znaleźć.
Choćby do kworum jest potrzebny, gdy Rada się zbiera.
Szczerze mówiąc tym byłem bardzo zaskoczony, to jest dla mnie nowa informacja, myślałem, że jest tam jakaś rada mędrców, współpracowników prezydenta, może nawet tych którzy są dzisiaj związani z partią władzy, ale chodzi też o powagę całej sprawy. Jeśli ksiądz zaginął, no to może trzeba go poszukać, zgłosić zaginięcie, przecież każdy człowiek ma tyle kontaktów z urzędem, że po pół roku już wiadomo, że coś jest nie tak.
Na pewno wiele osób będzie go szukać. Czy nie ma pan wrażenia, ze następuje schyłek formacji PiS-u, niezależnie od tego czy jeszcze zrywem w następnych wyborach przekroczy 30%, czy może zajmie nawet pierwsze miejsce. Ale to co się dziej w ministerstwach, w różnych sferach, to jest troszkę taki schyłkowy okres?