Konferencja ma oficjalną nazwę "Spotkanie ministerialne poświęcone budowaniu pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie”. Jest organizowana wspólnie przez Polskę i USA (13-14 lutego w Warszawie). Ale świat się o niej dowiedział od amerykańskiego sekretarza stanu Mike'a Pompeo, podczas jego podróży po arabskich krajach Bliskiego Wschodu. Czołowy gracz regionu, Iran, uznał ją za inicjatywę antyirańską. Główne państwa Unii Europejskiej mają zupełnie inne podejście do Iranu niż USA, które zerwały porozumienie nuklearne z Islamską Republiką i przystąpiły do jej izolacji.
Teraz toczy się przede wszystkim gra o to, które państwa UE przyślą do Warszawy swoich ministrów spraw zagranicznych, a które podkreślą swój dystans do polityki bliskowschodniej Donalda Trumpa i będą reprezentowane na niższym szczeblu lub w skrajnej sytuacji wcale.
Polacy i Amerykanie wsparcia mogą się najbardziej spodziewać z naszego regionu - nowej Europy. Z rozmów, które przeprowadziłem, wynika, że unijni członkowie z Europy Środkowo-Wschodniej przysłuchują się doniesieniom z innych krajów regionu.
"Tak by się nie okazało, że nasz minister jest jedyny poza Jackiem Czaputowiczem i Mike'em Pompeo" - usłyszałem nieoficjalnie od dyplomaty jednego z tych państw.