Francja: Szef MSW odchodzi, Emmanuel Macron traci kontrolę

Wraz z dymisją szefa MSW prezydent stracił kontrolę nad kalendarzem politycznych wydarzeń. A to była podstawa systemu władzy, który zbudował.

Aktualizacja: 04.10.2018 17:46 Publikacja: 03.10.2018 17:58

Prezydent Emmanuel Macron podczas swojej wizyty na wyspie Saint-Martin dał się sfotografować z rozeb

Prezydent Emmanuel Macron podczas swojej wizyty na wyspie Saint-Martin dał się sfotografować z rozebranym czarnym nastolatkiem, podsycając plotki o skłonnościach homoseksualnych głowy państwa

Foto: afp

Jeśli pominąć małżonkę prezydenta – Brigitte, nikt inny nie miał podobnego przywileju. W każdy poniedziałek rano Gerard Collomb wychodził z pałacu Beauvau, przechodził na drugą stronę rue du Faubourg Saint-Honore i wchodził do Pałacu Elizejskiego, aby sam na sam zjeść z prezydentem śniadanie.

W ten sposób między 71-letnim weteranem francuskiej sceny politycznej i 30 lat młodszym od niego przywódcą państwa wytworzyła się niezwykła więź. Pierwszy imponował doświadczeniem, talentem do zarządzania, trzeźwą oceną sytuacji. Drugi wzbudzał podziw odwagą podejmowania decyzji, niekonwencjonalnym sposobem myślenia. Rozmowa często schodziła też na literaturę, filozofię, teksty klasycznych, greckich autorów – zamiłowanie obu polityków.

Złośliwy prezydent

– Collomb, mer drugiego miasta kraju Lyonu, i jeden z baronów Partii Socjalistycznej, jako pierwszy poważny polityk uwierzył w Macrona i przyłączył się do tworzonego przez niego ruchu, En Marche. Prezydent o tym nie zapominał – mówi „Rzeczpospolitej” Thomas Pellerin-Carlin, ekspert paryskiego Instytutu Delorsa.

Ale od kilku tygodni policjanci stojący na straży Pałacu Elizejskiego przestali widywać w poniedziałkowe poranki „pierwszego gliniarza Francji”. Stosunki między Collombem a Macronem bardzo się ochłodziły, gdy prezydent starał się zrzucić na MSW winę za wybryki swojego ochroniarza Alexandre’a Benalli, choć nie było tu żadnego związku podległości.

W miarę, jak notowania popularności francuskiego przywódcy zaczęły się załamywać, stał się złośliwy, podejrzliwy, zamknął się w gronie dwóch, trzech doradców w Pałacu Elizejskim. Collomb, do tej pory uważany za najważniejszego członka rządu po premierze, został zepchnięty na margines.

Sygnały, że chce odejść, dawał kilka razy. Oświadczył to w wywiadzie dla tygodnika „L’Express” 18 września, potem w „Le Figaro” 30 września, ale Pałac Elizejski tego nie zauważył. I gdy we wtorek minister już zupełnie oficjalnie ogłosił, że odchodzi, Macron był całkowicie zaskoczony. Wezwał Collomba i oświadczył, że dymisji nie przyjmuje. Ale minister nie zamierzał ustępować. I gdy już nie było innego wyjścia, w nocy z wtorku na środę prezydent dał za wygraną.

W środę o dziewiątej rano przez pałacem Beauvau odbyła się krótka ceremonia przekazania władzy. Atmosfera była lodowata. Na razie funkcję szefa MSW przejmie premier Edouard Philippe. Kto ostatecznie obejmie władzę nad kluczowym resortem w kraju, wciąż zagrożonym atakami terrorystycznymi, pozostaje sprawą otwartą. Mógłby to być nawet dotychczasowy szef francuskiej dyplomacji Jean-Yves Le Drian albo lider En Marche! Christophe Castaner, bo ławka kompetentnych i lojalnych współpracowników Macrona stała się krótka.

Collomb dopiął za to wszystko na ostatni guzik. Obecny mer Lyonu Georges Kepenikian już symbolicznie przekazał mu klucze grodu, formalną decyzję o zmianie na stanowisku mera metropolii wkrótce podejmie rada miasta.

– System zbudowany przez Macrona opierał się na stałym utrzymywaniu inicjatywy w życiu politycznym. Ogłaszał kolejne reformy, zanim jego przeciwnicy zdążyli zewrzeć szeregi, w przeciwieństwie do François Hollande’a podejmował błyskawiczne decyzje, w każdej sprawie miał zdanie, sam o wszystkim rozstrzygał. Jak mówią Francuzi, był „panem zegarów”. Ale okoliczności dymisji Collomba pokazują, że to się skończyło – mówi Pellerin-Carlin.

Co gorsza, Collomb jest już trzecim kluczowym ministrem, który odchodzi w ciągu trzech miesięcy. Przed nim był odpowiedzialny za sprawiedliwość lider centrystów François Bayrou oraz charyzmatyczny minister ochrony środowiska Nicolas Hulot. Spośród sześciu najważniejszych (tzw. królewskich) ministrów, którzy objęli swoje resorty zaraz po wyborach prezydenckich, pozostał więc już tylko jeden – Le Drian.

Alienacja władzy

Ale sygnałów, że Macron nie potrafi być wszędzie i o wszystkim samodzielnie decydować, że sytuacja mu się wymknęła spod kontroli, jest więcej. To przede wszystkim niezwykłe wpadki wizerunkowe. Podczas niedawnej wizyty na wyspie Saint-Martin na Karaibach prezydent dał się sfotografować z dwoma czarnymi nastolatkami, z których jeden właśnie wyszedł z więzienia. Młodzieniec miał goły tors. Na zdjęciu widać, jak jeden z nastolatków pokazuje w kierunku prezydenta środkowy palec podczas gdy na twarzy Macrona rysuje się błogi uśmiech. Nic dziwnego, że francuski internet znów huczy od plotek o tendencjach homoseksualnych prezydenta.

Wcześniej, podczas przyjęcia „dla zwykłych Francuzów” w Pałacu Elizejskim, Macron powiedział do młodego bezrobotnego, że wystarczy, aby „przeszedł na drugą stronę ulicy”, a znajdzie mnóstwo posad, w hotelach czy restauracjach. W kraju, gdzie bez pracy pozostaje 3,5 mln osób, to był dla wielu sygnał, jak bardzo prezydent stracił kontakt z rzeczywistością.

Z kolei pod koniec sierpnia w Kopenhadze Macron skarżył się na „niechętnych zmianom Galów” i chwalił elastyczność duńskiej gospodarki. Wiele w tym było prawdy, ale przywódca państwa złamał jednocześnie fundamentalną zasadę zabraniającą prezydentowi krytykować własny kraj za granicą.

Pismo „Closer” ujawniło, że Brigitte po raz pierwszy odmówiła udziału w podróży męża, tym razem na Karaiby i do Nowego Jorku. Zdaniem autorów, pierwsza dama, trochę jak Collomb, też ma coraz mniej okazji do wspólnego śniadania z prezydentem, którego pochłania nadmiar obowiązków. Ta niezwykła para po raz pierwszy od 25 lat ma ponoć trudności z porozumieniem się. Brigitte, która uważa się za ostatnią więź Macron z „realnym światem”, chce w samotności zastanowić się, co z tym zrobić.

Jeśli pominąć małżonkę prezydenta – Brigitte, nikt inny nie miał podobnego przywileju. W każdy poniedziałek rano Gerard Collomb wychodził z pałacu Beauvau, przechodził na drugą stronę rue du Faubourg Saint-Honore i wchodził do Pałacu Elizejskiego, aby sam na sam zjeść z prezydentem śniadanie.

W ten sposób między 71-letnim weteranem francuskiej sceny politycznej i 30 lat młodszym od niego przywódcą państwa wytworzyła się niezwykła więź. Pierwszy imponował doświadczeniem, talentem do zarządzania, trzeźwą oceną sytuacji. Drugi wzbudzał podziw odwagą podejmowania decyzji, niekonwencjonalnym sposobem myślenia. Rozmowa często schodziła też na literaturę, filozofię, teksty klasycznych, greckich autorów – zamiłowanie obu polityków.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"