Gdy pojawiła się informacja, że Inicjatywa Polska kierowana przez Barbarę Nowacką zamierza iść do wyborów samorządowych razem z Koalicją Obywatelską, czyli porozumieniem PO i Nowoczesnej, z lewej strony sceny politycznej na liderkę IP posypały się gromy. Tak SLD, jak parta Razem, czy Robert Biedroń - "nadzieja polskiej lewicy" - sugerowali lub wprost stwierdzali, że Nowacka zdradziła lewicowe ideały, że "się sprzedała".
- Cóż, bardzo łatwo rzuca się takie hasła - mówi Onetowi Barbara Nowacka. - Tyle, że bądźmy szczerzy. Ci, którzy tak krzyczą, nade wszystko cenią sobie własny szyld i własne ego, a o politycznej skuteczności jakby zapominają. A ja nie chcę mówić o tym, kim jestem ale o tym, co mi się udało osiągnąć. Dla niektórych to jest różnica nie do "przeskoczenia" - podkreśla.
Pytana, czy na lewicy, która do wyborów samorządowych idzie skrajnie podzielona, przeważa "prymat ego" nad politycznym pragmatyzmem, Nowacka mówi wprost. - Pisowskie draństwo trzeba za wszelką cenę zatrzymać. A wylewanie "gorzkich żalów" na lewicy temu absolutnie nie służy - podkreśla. - Jeśli zaśpimy i odpuścimy sobie te wybory samorządowe, to zabiorą nam te resztki wolności, które wciąż mamy. Tego chce lewica? - pyta liderka IP.
-To nie jest czas, by stawiać na "pięknoduchostwo i lewicową tożsamość" - mówi Nowacka. - Jeśli Kaczyński, Błaszczak, Brudziński czy Zalewska przejmą kontrolę nad samorządami, to rozwalą całą edukację czy służbę zdrowia, nad którą przejmą kontrolę - wyjaśnia. - Bo właśnie o tym decydują samorządy. A PiS w siedmiomilowych butach zdąża ku autorytaryzmowi, to jest ewidentne. Więc nie można sobie pozwolić na to, by te wybory samorządowe potraktować jakoś lekko, jako pewien test - mówi.
- Bo jeśli tak zrobimy, to w przyszłym roku może się okazać, że my już nie mamy czego bronić ani o co walczyć. Bo "Kaczyńskie i Błaszczaki" zaorzą wszystko - podkreśla Nowacka. - Nie można więc wyłącznie dbać o swoją "tożsamość i ideową czystość", nie można być "pięknoduchem", wpatrzonym w siebie. Trzeba działać - dodaje.