Wcześniej Giertych pisał, że wejście w życie tej ustawy oznaczałoby "koniec prywatnej własności w Polsce". Powodem są zapisy, które znalazły się w projekcie. Giertych pisał, że PiS chce wprowadzić "konfiskatę majątku przedsiębiorcy za każde naruszenie prawa przez podmiot zbiorowy np. spółkę". "Do wykazania naruszenia prawa nie jest wymagane skazanie kogokolwiek za przestępstwo" - zaznaczał. "Konfiskatę orzeka sąd na wniosek prokuratora również w tym przypadku, gdy przedsiębiorca uzyskał nieświadomie korzyść majątkową z przestępczego działania innego podmiotu" - cytował artykuł 9 projektu Giertych.

Teraz były wicepremier, we wpisie zatytułowanym "Bolszewia", podaje konkretne przykłady tego, jak może zadziałać ta ustawa w praktyce.

"Rolnik zakupuje tanie ziarno od osoby, która wyprodukowała je na ziemi oficjalnie przeznaczonej na inne cele i dlatego ta osoba otrzymywała wyższe dotacje. Rolnik nie wie o tej praktyce sprzedawcy. Dowiaduje się o tym jednak pracownik sezonowy tego rolnika. Zwraca się do prokuratury i zostaje 'sygnalistą'" - przedstawia pierwszy przykład Giertych.

"Prokuratura sprawdza, że rolnik należy do miejscowego koła PSL. W tej sytuacji sygnalizacja jest traktowana bardzo serio i prokuratura uznaje, że rolnik nie dochował 'należytej ostrożności' w relacjach z podmiotem trzecim i uzyskał z tego tytułu korzyść w postaci różnicy pomiędzy ceną rynkową ziarna, a tym tańszym. Prokuratura wprowadza zarząd komisaryczny do gospodarstwa rolnika. Na zarządcę wyznacza kogoś bardziej poprawnego politycznie. Zarządca zajmuje wszystkie konta rolnika oraz przejmuje dotacje, pracowników, księgowość etc. Po kilku tygodniach sąd ma zatwierdzić decyzję prokuratury. Prokurator na mocy zmienionego w tym tygodniu rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości zwraca się do nowego prezesa Sądu o wskazanie 'właściwego' sędziego. Prezes wyznacza nowo wybranego przez KRS sędziego. Sędzia akceptuje wniosek prokuratora. Rolnik nie ma dostępu do pieniędzy z przedsiębiorstwa i nie stać go na żadną realną obronę prawną. Po dwóch latach, gdy jest już bankrutem, sąd akceptuje karę za naruszenie ustawy i konfiskuje mu gospodarstwo, które jest sprzedawane przez zarządcę. Gospodarstwo kupuje znajomy zarządcy. Na rolnika jest nałożona grzywna. Z majątku rolnika sąd ponadto nakazuje zapłacić 200 000 złotych sygnaliście. I sprawa jest skończona" - opisuje hipotetyczną sytuację Giertych.

W dalszej części wpisu były wicepremier podaje też m.in. przykład właściciela warsztatu samochodowego, którego córka chodzi na demonstracje antyrządowe, a który - w dobrej wierze - kupił części pochodzące z paserstwa. Ostatecznie mężczyzna traci warsztat na rzecz swojego pracownika, którego zwolnił, a który poinformował prokuraturę o nabyciu pochodzących z kradzieży części przez swojego pracodawcę i który - jako "sygnalista" - został na mocy ustawy przywrócony do pracy. W ostatecznym rozrachunku szwagier tego pracownika przejmuje zlicytowany przez komornika warsztat za pieniądze pożyczone w państwowym banku.