918 tys. zł – to kwota, jaką w 2017 roku przeznaczono na nagrody w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Podobną wydano rok wcześniej, jednak wówczas tylko jedna trzecia poszła na nagrody w KPRM, a reszta – dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w ministerstwach, urzędach centralnych i wojewódzkich. Tymczasem w 2017 r. całą pulę zgarnęło kierownictwo KPRM. Tak wynika z ustaleń Najwyższej Izby Kontroli, które w ubiegłym tygodniu ujawniła „Rzeczpospolita”.

Ustalenia NIK wzbudziły duże zainteresowanie w mediach, a część z nich postawiło tezę, że KPRM oszukała posła PO Krzysztofa Brejzę. To on w lutym, bazując na odpowiedziach na swoje interpelacje poselskie, nagłośnił sprawę nagród otrzymywanych przez członków rządu. Na czym miało polegać rzekome oszustwo? Z otrzymanych w lutym informacji przez Brejzę wynikało, że nagrody otrzymało 12 ministrów w KPRM. Tymczasem z analizy NIK wynika, że nagrodzonych osób było 17.

Jak brzmi pięć nazwisk, których w lutym nie podano w odpowiedzi na interpelację posła Brejzy? Po artykule w „Rzeczpospolitej” wystąpił po pełną listę do KPRM. Z uzyskanej przez niego odpowiedzi wynika, że ta piątka to była premier Beata Szydło oraz Mariusz Kamiński, Beata Kempa, Henryk Kowalczyk i Elżbieta Witek, czyli osoby, pełniące w 2017 roku funkcje ministrów bez teki (niektórzy pełnią je nadal). W odpowiedzi na interpelację Brejzy z lutego te nazwiska były ujęte w innej tabeli. Wbrew przewidywaniom niektórych komentatorów, NIK nie ustaliła więc żadnych nowych nazwisk osób, które otrzymywały nagrody.

– Wygląda na to, że rząd PiS nie tylko zastosował kreatywną księgowość, przydzielając sobie drugie pensje, ale też w kreatywny sposób udziela odpowiedzi. Niestety transparentność nie jest jego mocną stroną – komentuje Krzysztof Brejza.

I dodaje, że najważniejszym ustaleniem NIK jest to, iż „comiesięczna wypłata środków (..) może wskazywać, że świadczenie to nie miało charakteru nagrody, tylko było swoistym dodatkiem do wynagrodzenia zasadniczego”.