Premier Malezji Najib Razak znajduje się w centrum skandalu korupcyjnego. Trzy lata temu "Wall Street Journal" ujawnił, że za pośrednictwem kontrolowanego przez władze funduszu inwestycyjnego 1MDB na konto Razaka miało zostać przetransferowane 700 mln dolarów, a sam fundusz miał się zadłużyć na wiele miliardów dolarów. Razak zaprzeczył tym oskarżeniom i zapowiedział pozew przeciwko "WSJ", którego jednak nigdy nie złożył. Wkrótce władze podały informacje, że 700 mln dolarów było prezentem od Arabii Saudyjskiej za udział kraju w walce z Daesh. Mimo to śledztwo ws. funduszu 1MDB prowadzą m.in. USA. Departament Sprawiedliwości USA uważa, że z funduszu osoby powiązane z premierem wyprowadziły co najmniej 4,5 mld dolarów.
Wybory w Malezji powinny odbyć się w sierpniu, ale możliwe, że dojdzie do nich przed tym terminem - pisze AP.
Wymierzone w fake newsy przepisy muszą zostać jeszcze zaakceptowane przez parlament. Proponowana przez rząd zmiana w prawie zakłada, że ci, którzy tworzą, rozpowszechniają, rozprowadzają, drukują lub publikują fake newsy musieliby się liczyć z karą do 10 lat więzienia i grzywną do równowartości 128 tysięcy dolarów.
Ustawa definiuje "fake news" jako "jakiekolwiek informacje, dane lub raporty, które są częściowo lub całkowicie fałszywe - niezależnie od tego czy mają formę tekstu, nagrania wideo, czy nagrania audio, albo jakąkolwiek inną formę". Prawo miałoby obowiązywać także cudzoziemców, którzy na stałe przebywają poza Malezją - jeśli tylko rozpowszechniają informacje dotyczące tego kraju.
Opozycyjny parlamentarzysta Ong Kiang Ming napisał na Twitterze, że projekt nowego prawa to atak na media i próba zastraszania ludzi. Rząd tłumaczy z kolei, że chodzi o ochronę porządku publicznego i bezpieczeństwa narodowego. Władze ostrzegają też, że każda informacja o zadłużonym funduszu 1MDB, która nie zostanie potwierdzona przez władze, będzie traktowana jako fake news.