Do incydentu doszło 14 kwietnia. Su-27 miał zbliżyć się do skrzydła amerykańskiego samolotu na odległość 15 metrów - poinformował Danny Hernandez, rzecznik Dowództwa Sił USA w Europie. Strona amerykańska twierdzi, że amerykański RC-135 znajdował się nad wodami międzynarodowymi.

Hernandez ocenił, że "nieodpowiedzialne i niebezpieczne zachowanie rosyjskiego pilota mogło doprowadzić do niepotrzebnej eskalacji w relacjach pomiędzy państwami".

Do zdarzenia doszło kilka dni po tym, jak amerykański ambasador w Moskwie wyraził zaniepokojenie w związku z incydentem, w czasie którego rosyjskie myśliwce podleciały bardzo blisko amerykańskiego okręgu USS Donald Cook stacjonującego na Bałtyku. Sekretarz stanu USA John Kerry ocenił zachowanie rosyjskich pilotów jako "nieodpowiedzialne i prowokacyjne".

Odnosząc się do tej ostatniej sytuacji rzecznik rosyjskiego resortu obrony poinformował, że nie rozumie nerwowej reakcji strony amerykańskiej. - Prawo do żeglugi amerykańskiego niszczyciela w pobliżu rosyjskiego portu wojskowego na Morzu Bałtyckim nie ogranicza prawa do latania rosyjskim myśliwcom - mówił.