Lato 1993 roku. Wyprawa humanitarna do Bośni. Niezwykła, bo z Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem jedzie Jarosław Kaczyński.
Organizatorem konwoju jest Janina Ochojska, która kieruje polskim oddziałem francuskiego EquiLibre (Polska Akcja Humanitarna powstanie za rok) i wysyła pomoc dla ofiar wojny w byłej Jugosławii. Tym razem łączy się z akcją „Mir Sada", czyli „Pokój teraz", w której uczestniczą ludzie z całej Europy. Jej finałem ma być wielkie spotkanie w oblężonym Sarajewie.
Polski początek stanowi wydrukowany w „Gazecie Wyborczej" apel podpisany przez Czesława Miłosza (autora wiersza „Sarajewo"), Andrzeja Wajdę i Tadeusza Mazowieckiego, bo nie każdy może jechać, ale wielu chce się zaangażować. Do apelu dołączona jest propozycja dla „świadków": chodzi o zgromadzenie jak największej liczby osób, nie tylko o znanych nazwiskach, które wypowiedzą wojnę wojnie i – narażając życie – przyjadą do Sarajewa, by po prostu usiąść na ulicach i przez samą swoją obecność ustanowić pokój. „Wyobrażaliśmy sobie, że jeżeli w Sarajewie pojawi się nagle sto tysięcy osób z różnych krajów naszego kontynentu – w tym politycy, dziennikarze, wybitne jednostki – snajperzy będą musieli zaprzestać ostrzału i terroryzowania mieszkańców miasta" – pisze Ochojska w książce „Niebo to inni".
Czas na wyjazd
Ogłoszenie EquiLibre mówi, że każdy „świadek" – znany i nieznany – proszony jest o zabranie „trwałej żywności na czas podróży (najmniej 15 kg żywności w paczce dla mieszkańców Sarajewa), podstawowego wyposażenia kempingowego (tzw. śpiwory), apteczki indywidualnej, pojemnika na wodę (w Sarajewie nie ma wody), ważnego prawa jazdy i kamizelki kuloodpornej". – Wysłaliśmy zaproszenia do wszystkich klubów parlamentarnych, jednak odpowiedzieli tylko członkowie Unii Demokratycznej – mówi z żalem Ochojska. Decyduje się więc minister pracy i polityki socjalnej Jacek Kuroń oraz posłowie Zbigniew Bujak i Henryk Wujec, ale też szef „Gazety Wyborczej" Adam Michnik, ówczesny prezydent Warszawy Stanisław Wyganowski, przywódca powstania w getcie warszawskim Marek Edelman i kilku innych prominentów.
– Jak na ówczesne warunki nastąpiło pospolite ruszenie. Zebraliśmy 20 ciężarówek wypełnionych 400 tonami jedzenia: jabłkami, ziemniakami i wodą; także lekarstwami i środkami czystości. Pojechał autokar VIP-ów i dziennikarzy. I ambulans. I 15 prywatnych samochodów z ludźmi, których pilotował pułkownik Wiesław Kurzyca, były dowódca polskiego batalionu piechoty sił pokojowych ONZ w Chorwacji. Razem: 178 osób – wylicza Ochojska. Ciekawe, że większość rusza z Polski, choć niektórzy z tych najważniejszych – jak Kuroń i Michnik – lecą samolotem do Wiednia, by dopiero tam dołączyć do konwoju. Jedynie Wujec podróżuje w autokarze, czasem z kierowcami w kabinach ciężarówek.