Bogusław Chrabota: Nie taka prozachodnia Ukraina

Putin gra na rozchybotanie nastrojów na Ukrainie. Doskonale rozumie, że konflikty destabilizują władzę w Kijowie. A wybory już niedługo. Dlatego konflikt w Cieśninie Kerczeńskiej to bardziej prowokacja niż zapowiedź eskalacji działań wojennych.

Aktualizacja: 30.11.2018 22:08 Publikacja: 29.11.2018 23:01

Bogusław Chrabota: Nie taka prozachodnia Ukraina

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

Prezydent Rosji świetnie wie, że podjęcie działań zbrojnych byłoby dla zachodniego świata nie do przyjęcia. Spowodowałoby nie tylko oczywiste nasilenie bolesnych sankcji, ale też pełną izolację Rosji na forum międzynarodowym. A na to – z braku potencjalnych sojuszników – pozwolić sobie nie może.

To zresztą charakterystyczne dla kremlowskiego reżimu, że wszystkie przypadki gwałcenia międzynarodowego ładu starał się zawsze ubierać w szatki działań „legalnych" lub „sprowokowanych". To pozwalało polaryzować stosunek do nich na forach międzynarodowych. Przeciwnicy i tak krytykowali, ale sojusznicy dostawali pretekst, by przyjmować narrację Moskwy. W przypadku zajęcia Osetii Południowej była to odpowiedź na działania militarne podjęte przez Tbilisi. Na Krymie – obrona lokalnej autonomii. W Donbasie ochrona ludności rosyjskiej przed zagrożeniami będącymi rzekomym skutkiem destabilizacji państwa.

W przypadku ostatniego konfliktu, gdyby miał spowodować jakąś aktywność militarną, żadna „legalność" nie wchodziłaby już w grę. Podobnie jak manewr z zielonymi ludzikami, którzy mogliby się nagle pojawić na przykład w Mariupolu. Ten scenariusz świat zna już doskonale, więc nikt na neutralność Moskwy nie dałby się nabrać. A więc o co chodzi? W odleglejszej perspektywie cel zapewne jest jeden. Ten sam co zawsze. Przywrócenie status quo z czasów sowieckich, a więc wciągniecie Ukrainy na moskiewską orbitę, a jeśli byłoby to niemożliwe, stopniowa parcelacja kraju. W takim scenariuszu pierwszy krok to korytarz z Donbasu na Krym, a kolejne – coraz bliższe związki okręgów wschodniej Ukrainy z „macierzą" i na koniec wyodrębnienie kadłubowego tworu państwowego zachodniej „banderowskiej" Ukrainy w jakimś efemerycznym związku z Europą.

To jednak scenariusz na wiele lat, może nawet dekady. Na dodatek bardzo niepewny, bo zakładający rozkład Unii Europejskiej i NATO oraz skokowe wzmocnienie Rosji, co nie jest dziś ani pewne, ani nawet prawdopodobne. Jest więc jeszcze scenariusz krótkoterminowy, który polega na rozchybotaniu i tak z trudem płynącej łódki ukraińskiej państwowości. To ciągła presja polityczna ze wschodu, straszenie konfliktem zbrojnym, biedą, anarchią i destabilizacją. Miałaby wprowadzić ukraińskie społeczeństwo w stan permanentnej psychozy i wzmocnić tęsknotę za status quo ante. Zarazem uderzyć w proreformatorskich okcydentalistów z Kijowa. Obalić układ polityczny wyłoniony po Majdanie i przywrócić władzę politykom w stylu Janukowycza.

Kluczem do odpowiedzi na pytanie o sukces takiego scenariusza jest stan świadomości narodowej Ukraińców zmęczonych latami wojny w Doniecku i nieodwracalnością sytuacji na Krymie. Czy konflikt z Rosją stał się w istocie czynnikiem narodotwórczym – co słyszymy często w Kijowie – i wzmocnił tożsamość narodową? Czy przeciwnie, nasilił podziały, osłabił morale i przekonanie o przyszłości państwa? Trudno na ten temat wnioskować bez porządnych badań, niemniej z tego, co wiemy, prozachodnia orientacja Ukraińców nie jest wcale tak solidna, jak nam się w Warszawie czy Berlinie wydaje.

Według badań przeprowadzanych przez kijowski Instytut Gorszenina, mimo że początek wojny w Donbasie zwiększył poparcie społeczne dla wstąpienia kraju do NATO, po dwóch latach zmęczenia konfliktem i brakiem wsparcia z Zachodu pronatowskie sympatie zeszły poniżej 50 proc. Nieco poprawiły się dopiero jesienią tego roku. We wrześniu na pytanie: „Czy w referendum narodowym zagłosowałbyś za wejściem Ukrainy do NATO?", pozytywnie odpowiedziała połowa badanych. Przeciw było 31,6 proc., a 11,5 proc. nie miało zdania. Tylko niespełna 7 proc. badanych nie wzięłoby udziału w referendum. Nieco wyższe notowania ma wśród Ukraińców Unia Europejska. Za procesem integracji Ukrainy ze Wspólnotą opowiada się 58,8 proc. badanych. Co dziesiąty chce być w Unii Euroazjatyckiej, a 23 proc. uznaje, że Ukraina powinna się rozwijać bez uwzględniania ścieżki integracyjnej z międzynarodowymi wspólnotami.

Jak więc widać, trendy prozachodnie obejmują ledwie połowę lub nieco ponad połowę społeczeństwa. Cała reszta jest podatna na alternatywną narrację. Ile trzeba, by przewaga wahnęła się w drugą stronę? Zapewne nie jest konieczna kolejna wojna. Może wystarczą politycy, którzy obiecają, że dzięki dostępowi do ucha Putina załatwią, że „będzie dobrze", że wszystko wróci na stare tory. Kijów otrzyma tani gaz, Donbas się uspokoi i „nasi chłopcy" przestaną ginąć od kul separatystów. Są tacy politycy na Ukrainie i wystarczy niewielkie poparcie w wyborach, by wrócili do gry.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Prezydent Rosji świetnie wie, że podjęcie działań zbrojnych byłoby dla zachodniego świata nie do przyjęcia. Spowodowałoby nie tylko oczywiste nasilenie bolesnych sankcji, ale też pełną izolację Rosji na forum międzynarodowym. A na to – z braku potencjalnych sojuszników – pozwolić sobie nie może.

To zresztą charakterystyczne dla kremlowskiego reżimu, że wszystkie przypadki gwałcenia międzynarodowego ładu starał się zawsze ubierać w szatki działań „legalnych" lub „sprowokowanych". To pozwalało polaryzować stosunek do nich na forach międzynarodowych. Przeciwnicy i tak krytykowali, ale sojusznicy dostawali pretekst, by przyjmować narrację Moskwy. W przypadku zajęcia Osetii Południowej była to odpowiedź na działania militarne podjęte przez Tbilisi. Na Krymie – obrona lokalnej autonomii. W Donbasie ochrona ludności rosyjskiej przed zagrożeniami będącymi rzekomym skutkiem destabilizacji państwa.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów