Gdyby nie to, że już jedna Joanna Szczepkowska publikuje na łamach „Plusa Minusa", można by napisać: „Proszę państwa, 22 października 2020 roku skończył się w Polsce kulturowy katolicyzm". To najlepsza wiadomość od bardzo długiego czasu. Odszedł i już nie wróci nie tylko aborcyjny kompromis; razem z nim zmieciony został z powierzchni ziemi kompromis dużo szerszy, zawierany na nowo każdego dnia.
Kompromis, który katolicką liturgię sprowadził do roli tła dla rodzinnych uroczystości, z wnętrz kościołów zrobił uroczą dekorację, świetnie wypadającą na zdjęciach i oglądanych po latach filmach. To nieprawda, że dopiero od tygodnia dochodzi do napaści na kościoły, profanacji świątyń. One odbywały się od wielu lat, na masową skalę. Za każdym razem, kiedy przystąpienie do kolejnych sakramentów było traktowane jak wpis do CV. Teraz tylko wylało się trochę farby i bluzgów, oberwały budynki i ludzie, którzy się w nich zebrali. Pewna polityk z dumą obfotografowała się przed tygodniem z mężem i proaborcyjnymi postulatami na tle ołtarza, przed którym kilkanaście lat temu brała ślub. Jeżeli jest tak konsekwentna i wytrwała w swoich poglądach, jak twierdzi, to prawdziwego bluźnierstwa dopuściła się wtedy, kłamiąc podczas wymawiania słów, na świadka których wzywała „Boga Wszechmogącego w Trójcy Jedynego i wszystkich świętych". A teraz to tylko trochę się powygłupiała.