Z punktu widzenia teologii pies, po tym jak odejdzie, wpada w kompletną pustkę. Więcej nadziei daje w tej materii buddyzm. Tam pies, podobnie jak inne zwierzęta, uczestniczy w wędrówce dusz. Człowiek może się wcielić w zwierzę i odwrotnie, zwierzę w człowieka. To kwestia karmy. Jeśli zasłużyliśmy sobie na cierpienia, możemy znaleźć się w skórze psa przywiązanego do budy, cierpiącego. Jeśli byliśmy przyjaźni, możemy przebudzić się w roli psa szczęśliwego, docenionego przez pana, sytego i radosnego. Buddyzm daje psu szansę, wierzy w jego duszę. A my? Wyjałowiona współczesność? Zazwyczaj w ogóle sobie takich pytań nie stawiamy.