Trudne dojrzewanie pokolenia X

Warownym grodem jest nasz Bóg/ orężem nam i zbroją...". Pierwsze słowa tego hymnu reformacji, ułożonego przez samego Marcina Lutra, śpiewa w pewnym momencie babcia tytułowego Pana Żarówki. Ten dyskretny sygnał to jeden z wielu kluczy do odczytania debiutanckiej powieści graficznej Wojtka Wawszczyka.

Publikacja: 27.04.2018 17:30

Trudne dojrzewanie pokolenia X

Foto: Rzeczpospolita

Bo i faktycznie nad kartami „Pana Żarówki" unosi się duch luteranizmu. Z jednej strony widać go w powracającym temacie pracy, odkrywania własnych zdolności i samorealizacji. Z drugiej wyznawanie luteranizmu w Polsce to bycie Innym, odmiennym.

Kimś odmiennym jest właśnie bohater komiksu. Nikt nie nazywa go po imieniu – jest po prostu Żarówką, zgodnie ze słowami powracającymi w komiksie niczym echo etosu pracy: „Kimkolwiek jesteś, ludzie i tak zapamiętają cię za to, co robisz". We wczesnym dzieciństwie uległ przedziwnemu wypadkowi w hucie i w jego wyniku świeci po podłączeniu do prądu. Całe wnętrze Pana Żarówki trzyma się na trzech drucikach, które kiedyś w końcu się przepalą...

Wypadek małego Żarówki jest tylko jednym z wielu osobliwych fenomenów typowych dla świata wykreowanego przez Wawszczyka. Oboje rodzice Żarówki tracą zdrowie i sprawność w równie absurdalnych okolicznościach – ojciec w pracy rozprasowuje się sam na naleśnik zbyt dużym żelazkiem, a matka, pracująca w hucie, próbuje unieść zbyt ciężką kadź z ciekłym metalem i... łamie się na pół. Te trzy wypadki wyznaczają początek smutnej, nieraz ciepłej, chwilami zabawnej i niemal zawsze surrealistycznej historii o trudnym dojrzewaniu, rozwoju własnych talentów i poszukiwaniu miłości.

Opowieść zaczyna się w latach 80., w czasach dzieciństwa głównego bohatera, a kończy dzisiaj, trzydzieści kilka lat później. Autor nie pisze o tym wprost – tło historyczne daje o sobie znać przez sprzęty, pojazdy, wygląd budynków. Na początku mały Żarówka jedzie do babci peerelowskim pociągiem, ale jako dorosły człowiek wraca już do domu rodzinnego składem pendolino. Telefon stacjonarny z tarczą niepostrzeżenie zmienia się w starą Nokię, a potem w smartfona. Zmienia się też społeczeństwo. Wawszczyk opowiada o zderzeniu wrażliwych i uczciwych ludzi z bezlitosnymi przemianami świata. Oboje rodzice Pana Żarówki ulegają wypadkom w pracy, gdy – prawdopodobnie mniej więcej w okresie transformacji ustrojowej – biorą na siebie za dużo. Jest w „Panu Żarówce" wiele doświadczeń pokolenia zwanego X, urodzonego na przełomie lat 70. i 80. – pokolenia rozdartego między dwoma światami, między „Reksiem" a MTV, między leniwymi z baru mlecznego a Big Makiem. Pokolenia zagubionego, bardzo ciężko pracującego, nastawionego na samorealizację, która jednak, jak się okazuje, przynosi często więcej rozczarowań niż korzyści. Ale „Pan Żarówka" to nie tylko – a raczej nie przede wszystkim – doświadczenia wieku dorosłego. Cały surrealizm przedstawionego świata jest jakby przeniesieniem na plan wydarzeń wyobraźni i fantazji dziecka. Któż z nas nie chował się w ścianie, nie budował bunkrów z pościeli, nie wyobrażał sobie tajnych przejść pod kredensem?

Rzeczpospolita

Całą tę historię Wawszczyk – zdolny twórca filmów animowanych („Jeż Jerzy", „Kacperiada") – tworzył przez osiem lat. Dzieło jest faktycznie ogromne. „Pan Żarówka" to 624 czarno-białe strony. Prostotę rysunków, nieraz pociągniętych grubą kreską, Wawszczyk uzupełnia nagłymi zmianami w kadrowaniu – sam układ kadrów często przekazuje konkretne emocje. Chwilami wydaje się, że warstwa graficzna schodzi na dalszy plan – nie bez przyczyny „Pan Żarówka" nazywany jest częściej powieścią graficzną niż komiksem.

Przemijanie, inność, praca, historia, niepełnosprawność, skomplikowane relacje z rodziną, doświadczenia pokoleniowe – wszystkie te tematy aż skrzą się w „Panu Żarówce" mimo monotonnej chwilami czerni i bieli rysunków. I choć przebić ten debiut będzie trudno, czekam z niecierpliwością na kolejne dzieła Wojtka Wawszczyka.

„Pan Żarówka", Wojciech Wawszczyk, wydawnictwo Kultura Gniewu

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Bo i faktycznie nad kartami „Pana Żarówki" unosi się duch luteranizmu. Z jednej strony widać go w powracającym temacie pracy, odkrywania własnych zdolności i samorealizacji. Z drugiej wyznawanie luteranizmu w Polsce to bycie Innym, odmiennym.

Kimś odmiennym jest właśnie bohater komiksu. Nikt nie nazywa go po imieniu – jest po prostu Żarówką, zgodnie ze słowami powracającymi w komiksie niczym echo etosu pracy: „Kimkolwiek jesteś, ludzie i tak zapamiętają cię za to, co robisz". We wczesnym dzieciństwie uległ przedziwnemu wypadkowi w hucie i w jego wyniku świeci po podłączeniu do prądu. Całe wnętrze Pana Żarówki trzyma się na trzech drucikach, które kiedyś w końcu się przepalą...

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia