"W lodach Prowansji": Samotność białych Rosjan

Bardzo chcę do domu" – pisał w 1941 roku Iwan Bunin. Miał 71 lat, literacką Nagrodę Nobla na koncie, a za sobą 22 lata życia na emigracji we Francji.

Aktualizacja: 16.04.2016 20:03 Publikacja: 15.04.2016 01:00

Renata Lis, „W lodach Prowansji”, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2015

Renata Lis, „W lodach Prowansji”, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2015

Foto: Plus Minus

Pomieszkiwał to w Paryżu, to w prowansalskim miasteczku Grasse. Lawendowe wzgórza, wino, sery, ciepłe morze. Czy można chcieć czegoś więcej? A jednak Bunin tęskni.

Czytaj więcej:

Tyle że Rosja, do której tak bardzo chce wrócić, nie istnieje. Zastąpiło ją państwo bolszewików, którego ideologia była mu z gruntu obca i którym pogardzał. „(...) choćby w Moskwie panowała najpełniejsza wolność, a ja byłbym w stanie podróżować, to jednak nigdy nie pojechałbym do miasta, gdzie na placu Czerwonym leżą w galarecie dwa wstrętne trupy" – napisze w 1953 roku, kilka miesięcy przed śmiercią.

„Żal i nostalgia żarły mu duszę, ale złudzeń żadnych nie miał" – analizuje uczucia Bunina Renata Lis w arcyciekawej książce „W lodach Prowansji". „Tym, co niezmiennie wywiera na mnie wielkie wrażenie (...) jest właśnie zupełny brak złudzeń – brak urzeczenia romantyką rewolucji i pewność, że rewolucja bolszewicka nie rozwiąże problemów społecznych Rosji, ponieważ jest niszczycielską i zbrodniczą awanturą, napędzaną żądzą mordu, grabieży i gwałtu" – dodaje autorka.

I bodaj ta niezłomność starszego pana budzi moją największą sympatię, choć nie jest w stanie wzbudzić jej we mnie on sam. Zapatrzony w siebie egotyk z życiem osobistym pokręconym tak bardzo, że nawet dziś wzbudziłby podziw niejednego pseudoskandalisty.

Książka Renaty Lis to pierwsza w Polsce opowieść o ostatnich latach życia rosyjskiego poety i prozaika formatu Tołstoja i Czechowa. Ale można ją też czytać szerzej, jako dojmująco smutną kronikę losów rosyjskich emigrantów: wszystkich byłych pułkowników Białej Armii, literatów, hrabin, którzy uszli co prawda cało z pożogi, ale w hierarchii społecznej runęli kilka szczebli w dół. Nawykli do życia na wysokiej stopie, sprzątają teraz cudze mieszkania, są dozorcami, taksówkarzami, robotnikami. Bardziej wegetują niż żyją. Ale to nie degradacja jest najgorsza. Oni chorują na pamięć i samotność. „Nata, samotna, bardzo prosi o odzew. Smutno. Odpowie na każdy list". „Samotny Rosjanin z północnej Francji nawiąże korespondencję z ludźmi tak samo samotnymi i zmęczonymi jak on – i religijnymi" – zebrane przez autorkę anonse z rosyjskiej prasy emigracyjnej porażają przejmującą szczerością.

Czy można się dziwić, że także Bunin „bardzo chce do domu"? Francji nie lubi i nie rozumie. Nigdy nie nauczył się biegle francuskiego, a dobrze mu tylko wśród swoich.

Kiedy umiera, żałobę po nim nosi garstka białych Rosjan. Francuzów nie obchodzi, a w ZSRR jeszcze jest zakazany.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Pomieszkiwał to w Paryżu, to w prowansalskim miasteczku Grasse. Lawendowe wzgórza, wino, sery, ciepłe morze. Czy można chcieć czegoś więcej? A jednak Bunin tęskni.

Czytaj więcej:

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów