W połowie zeszłego roku Wielka Brytania, Australia i Stany Zjednoczone wydały dla swoich obywateli nowe porady, dotyczące podróży do Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). W brytyjskim dokumencie zwrócono uwagę na wysokie „ryzyko arbitralnego zatrzymania". Władze w Londynie podkreśliły, że instrukcje zostały zaktualizowane tak, by odzwierciedlały sytuację panującą w Chinach. Taki sam komunikat wydała Canberra. Z kolei Waszyngton ostrzegł, że „obywatele Stanów Zjednoczonych mogą zostać zatrzymani bez dostępu do usług konsularnych i informacji o zarzutach oraz być poddawani przedłużającym się przesłuchaniom i aresztowi". Ponadto amerykański Departament Stanu opracował raport przeznaczony głównie dla przedsiębiorców. W dokumencie podkreśla się, że firmy powinny być ostrożniejsze, jeśli chodzi o wysyłanie swoich pracowników do ChRL. W podobnym tonie pod koniec marca wypowiedział się kanadyjski minister spraw zagranicznych. Dziennikarze CNN piszą z kolei, że coraz więcej międzynarodowych koncernów zgłasza się do firm doradczych z prośbą o oszacowanie ryzyka związanego z zatrzymaniami cudzoziemców w Chinach oraz o opracowanie porad, co robić w sytuacji, gdy dojdzie do aresztowania. Rekomendacje zachodnich rządów oraz rosnące obawy firm to tylko jeden z dowodów na to, jak poważnym problemem stała się „dyplomacja zakładników".