Paul Goble jest w USA jednym z najbardziej szanowanych znawców Rosji i krajów byłego Związku Sowieckiego. Kilka dni temu obchodził 69. urodziny. Jest znawcą, a nie teoretykiem. Nigdy nie napisał żadnego dzieła, nie obchodzą go kariery akademickie czy polityczne. Najważniejsze jest dla niego przekazywanie wiedzy, uczenie, tłumaczenie. Od sześciu lat publikuje codziennie, a czasami kilka razy na dzień, wpisy na blogu „Okno na Eurazję" (Window on Eurasia), który jest kompendium informacji i błyskotliwych analiz. Tylko tam można w tym samym dniu przeczytać, co robi Putin, co dzieje się w Buriacji, dlaczego demonstranci w Iranie krzyczą „Śmierć Rosji" i kto strajkuje na Syberii.
Już od prawie pół wieku Paul Goble zajmuje się analizowaniem obszarów, które niektórzy uważali za polityczną pustynię, za strefy niewarte zainteresowania, czyli nierosyjskie republiki sowieckie. Przez wiele lat informował i doradzał, gdy tylko ktoś chciał słuchać – Departamentowi Stanu, CIA i politykom. Mało kto wierzył, że Związek Sowiecki się rozpadnie, lecz gdy to się stało, właśnie Paul Goble był jedną z najlepiej przygotowanych do nowych realiów osób.
Zanim ZSSR rozpadł się ostatecznie, Goble informował o tym, co się dzieje w krajach bałtyckich, na Kaukazie i w Azji Centralnej, i przekonywał, że nie tylko suwerenność tych państw jest nieuchronna, ale że Stany Zjednoczone powinny bezwarunkowo poprzeć wszystkie te ruchy niepodległościowe i demokratyczne. Zatrudniono go na wysokich stanowiskach w Wolnej Europie, Głosie Ameryki i w Biurze Międzynarodowych Rozgłośni (International Broadcasting Bureau), ale nigdzie nie mógł dłużej zostać – miał zbyt buńczuczny charakter i niezależne poglądy. Był zbyt krytyczny wobec Rosji i często wobec zbyt łagodnej polityki amerykańskiej w stosunku do Rosji czy za mało przyjaznej wobec Ukrainy.
Gdy w USA był bezrobotny – wykładał na uniwersytecie w estońskim Tartu i pomagał zakładać Akademię Dyplomacji w Azerbejdżanie. Nasze drogi krzyżowały się wielokrotnie, zajmował jednoznaczne stanowisko wobec morderczych wojen w Czeczenii, rosyjskiej agresji na Gruzję, konieczności obrony państw bałtyckich poprzez przyjęcie ich do NATO czy prawa Tatarów Krymskich do normalnego życia na Krymie w ramach Ukrainy.
Podziwialiśmy tych samych ludzi: Vytautasa Landsbergisa, Mustafę Dżemilewa czy Abulfaza Elczybeja. Zajmowanie się nierosyjskimi republikami pozwoliło mu widzieć Rosję z innej perspektywy niż kremlinolodzy, nie od góry, ale od dołu. Pozwoliło mu zobaczyć i zrozumieć nie tylko Rosję, ale i komunizm, system groźny i dla człowieka, i dla narodu, i dla społeczeństwa. Znany z nieposkromionego języka i wrogości wobec rosyjskiego imperializmu, Goble lubi powtarzać, że Rosja będzie niegroźna dla swoich sąsiadów dopiero wtedy, gdy z najwyższej wieżyczki Kremla będzie można zobaczyć wszystkie granice Rosji.