Nie wiem, który z krajów zachodnich jest najlepszym punktem odniesienia. Czy Wielka Brytania, na którą ostatnia udana inwazja wydarzyła się niemal tysiąc lat temu, czy Francja, matka europejskiej burżuazji? A może Niemcy, które wielokrotnie kroczyły drogą państwowej dezintegracji, by odradzać się potem jak Feniks? W istocie, byliśmy jako Polska przez stulecia na europejskim przedmieściu, ale mam wrażenie, że nieco na własne życzenie. Przeżywaliśmy okresy prosperity, jak choćby położona w rzekomo przyjaźniejszej strefie geograficznej Hiszpania czy Portugalia, ale całkiem podobnie jak one doświadczaliśmy potem dekad załamania i cywilizacyjnej zapaści. Właściwie, gdyby spojrzeć na dzieje Europy, nie było kraju, który byłby wolny od historycznych turbulencji. Inną sprawą jest, jakie wnioski z nich wyciągano, jakimi sposobami wychodzono z potężnych kryzysów.