Ampfutbol: Polacy są lepsi od Niemców

Mateusz Widłak, 32-letni twórca ampfutbolu w Polsce i prezes europejskiej federacji w tym sporcie.

Aktualizacja: 23.12.2018 17:45 Publikacja: 23.12.2018 16:47

Ampfutbol: Polacy są lepsi od Niemców

Foto: Amp Futbol Polska

Kraków stara się o organizację mistrzostw Europy w 2020 roku. Jakie są szanse? 

Mateusz Widłak: Mamy mocną pozycję w Europie. Organizujemy dużo turniejów, brały w nich udział praktycznie wszystkie drużyny z kontynentu, niektóre wielokrotnie. Zawsze wracają zadowolone. Turcja, która organizowała poprzednie mistrzostwa, postawiła bardzo wysoko poprzeczkę, ale liczymy, że sprostamy zadaniu. 

Kto jest wśród naszych kontrkandydatów?

Irlandia i Rosja. Złożyliśmy już dokumenty. W styczniu nasze stadiony i hotele wizytować będzie komisja rozpatrująca wnioski. Decyzja w marcu. Uważam, że jesteśmy faworytem.

Mecze będą się odbywać tylko na stadionach Cracovii i Garbarni?

Myślimy jeszcze o Prądniczance, która buduje nowy obiekt z trybunami, i o Wiśle. Najważniejsze spotkania planujemy jednak na stadionie Cracovii.  

Porozmawiajmy o ampfutbolu w Polsce. Pewnie mało kto wie, że mamy już własną ligę...

Jesteśmy w elitarnym gronie. W Europie na 16 krajów, w których uprawia się ampfutbol, tylko sześć ma swoje rozgrywki ligowe. Oprócz nas są to: Turcja, Anglia, Irlandia, Rosja i Gruzja. Siódma powstaje właśnie we Francji. Zespoły, które w nich występują, często są powiązane ze zwykłymi klubami. W Anglii na przykład Everton, Manchester City, Arsenal i Portsmouth. Też myślimy o stworzeniu takich sekcji przy klubach ekstraklasy. W przyszłym roku po raz pierwszy najlepsze drużyny z sześciu lig zagrają w Lidze Mistrzów. Turniej odbędzie się w maju w Tbilisi. Polskę reprezentować będzie Gloria Varsovia. Pozostali uczestnicy to: Osmanlispor, Everton, AFC Tbilisi, Dynamo Ałtaj i Cork City. 

W zeszłym roku w naszej lidze wystąpił także zespół z Hoffenheim, będący sekcją TSG 1899, czyli klubu Bundesligi.

Dla Niemców – inaczej niż w zwykłej piłce – jesteśmy wzorem. Nasza reprezentacja zawsze z nimi wygrywa. Hoffenheim był ich pierwszym klubem. Chcieli zagrać w naszej lidze, zobaczyć, jak to funkcjonuje. Sportowo odstawali, zajęli ostatnie miejsce, ale było to cenne doświadczenie – zarówno dla nich, jak i dla nas. Tak jak my postawili na programy juniorskie, tworzą kolejne kluby i ligę.

Ile ludzi przychodzi na mecze polskiej ekstraklasy?

Każda z czterech drużyn organizuje turniej w swoim mieście. Najlepszą frekwencją, około pół tysiąca osób, może się pochwalić Bielsko-Biała. Liczymy, że wzrost zainteresowania ligą spowodują sukcesy reprezentacji. 

Sześć lat temu nikt o was nie słyszał. Tworzył pan ampfutbol w Polsce od podstaw. Inspiracją był film dokumentalny o brazylijskim futbolu.

Jest w nim epizod o jednym piłkarzu tamtejszej Serie A, który traci nogę i trafia do zespołu ampfutbolowego. 

Zbierał pan podobno chętnych przez internet… 

Szukałem chętnych na wszelkie możliwe sposoby: pocztą pantoflową, przez fora i różne strony, ale też na przykład przez plakaty w centrach protetycznych i rozmowy z protetykami w szpitalach i punktach rehabilitacyjnych. Później starałem się dotrzeć do zainteresowanych również przez media.

Ilu mamy dziś zawodników w Polsce?

Dorosłych około 70, do tego dochodzą juniorzy. Przez nasze treningi przewinęło się już w sumie 140 osób. Po niedawnych mistrzostwach świata w Meksyku zrobiliśmy zgrupowanie dla nowych piłkarzy. Przyjechało kilkunastu chłopaków, część świeżo po wypadkach. Widać, że da się ten sport rozwijać. Gdy zaczynaliśmy, w kadrze mógł grać każdy. Teraz jest już selekcja. Przy powołaniach na mistrzostwa świata były łzy szczęścia i smutku.     

Jak to się stało, że na prezesa europejskiej federacji wybrano człowieka z kraju, w którym ampfutbol dopiero się rozwija?

Byłem jednym z inicjatorów jej założenia. Idea była stara, ale nikt się tego się nie podejmował. Razem z moim przyjacielem z Irlandii, prezesem tamtejszej federacji, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Wprowadziliśmy tyle nowej energii do ampfutbolu, że ludzie to docenili i zdecydowali się nam powierzyć tworzenie europejskich struktur. Ampfutbol ma już 40 lat, ale wcześniej poza mistrzostwami świata działo się niewiele. Dynamiczny rozwój trwa od siedmiu–ośmiu lat. Teraz ampfutbol jest już w ponad 70 krajach na całym świecie. W Europie, tak jak wspominałem, mamy ich 16. Plan jest taki, by dochodził jeden kraj rocznie. Nawiązaliśmy współpracę z UEFA (Europejską Federacją Piłkarską – przyp. red.). Chcemy, by zaangażowały się krajowe związki piłkarskie.

Dziś reprezentacja Polski walczy o medale, ale problemem są pewnie nadal pieniądze?

Tworzymy nowe projekty: zgrupowania dla juniorów, akademie, dlatego wciąż szukamy nowych źródeł finansowania. Dzięki sukcesom reprezentacji niedawno dołączyło do nas kilku dużych sponsorów, w tym sam Robert Lewandowski, co pomogło nam w opłaceniu przygotowań kadry do mistrzostw w Meksyku. A jeszcze cztery lata temu, by wysłać drużynę na turniej, musieliśmy organizować zbiórki.    

Ambasadorami reprezentacji ampfutbolowej zostali Łukasz Fabiański i Kamil Grosicki. Na czym polega ich rola?

Pomagają nam przebić się do ludzi. Robimy wspólne akcje, spotkania, treningi. Między chłopakami nawiązały się fajne relacje. Nasi bramkarze byli w łączności z Łukaszem podczas mistrzostw świata w Meksyku. Służył im wskazówkami i radami. Kamil zaprzyjaźnił się ze swoim odpowiednikiem w naszym zespole, najszybszym graczem Kubą Kożuchem. Przekazał mu nawet pieniądze na protezę. Śmiejemy się, że to TurboKuba. 

Często słyszy pan, że ampfutbol to zbyt mało popularna dyscyplina, by ją sponsorować? 

Spotykaliśmy się z głosami, że więcej nie da się zrobić, ale zawsze udowadnialiśmy, że jednak się dało. Teraz największym wyzwaniem jest dla nas dołączenie do rodziny paraolimpijskiej. Wówczas byłoby łatwiej o stypendia dla chłopaków. Dziś, by je dostać, musieliby zdobyć medal mistrzostw świata. A to też nie są pieniądze, z których można by się utrzymać. Na poziomie reprezentacyjnym rywalizujemy z  zawodowcami, a przecież nimi nie jesteśmy. Nadrabiamy umiejętnościami.  

Polski Związek Piłki Nożnej i Ministerstwo Sportu pomagają?    

Ministerstwo wspiera nas od początku. Mamy środki na przygotowania do turniejów. Ostatnio minister Witold Bańka wyraził zgodę na utworzenie Polskiego Związku Ampfutbolu. W ciągu jednego, dwóch miesięcy zostanie on zarejestrowany. A z PZPN współpracujemy od dawna. Jesteśmy zadowoleni, relacje są coraz lepsze. 

Serca do walki ampfutbolistom mógłby pozazdrościć niejeden zdrowy piłkarz. Dystansu do siebie i poczucia humoru także. Hasło reprezentacji na zakończonych niedawno mistrzostwach świata brzmiało: „Jedną nogą w finale”.

To cechy charakteryzujące tę drużynę. Mamy liderów nadających ton, są wzorem dla nowych chłopców, którym często wydaje się, że ich życie skończyło się wraz z wypadkiem. Młodzi patrzą na starszych kolegów, widzą, że mają rodziny, pracę, latają z reprezentacją po świecie, a do tego żartują ze swoich ułomności – to ich buduje i pomaga wrócić do normalnego funkcjonowania.

Kto dba o atmosferę w szatni? 

Mamy sporo takich zawodników. Dobrym duchem jest nasz kapitan Przemek Świercz. Zmotywować grupę potrafią również bramkarze Łukasz Miśkiewicz i Kuba Popławski oraz Krystian Kopłon.    

A Bartosz Łastowski, nazwany polskim Messim przez samych Argentyńczyków?

On jest przede wszystkim liderem na boisku. Jego statystyki są niesamowite. Ma dopiero 21 lat, a już jest jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy. Rok temu był królem strzelców mistrzostw Europy w Turcji, w których zdobyliśmy brąz. Dostał ofertę z Osmanlisporu. Ale na razie jest mu dobrze w naszej lidze.     

Turcja to podobno jedyne miejsce, w którym można żyć z ampfutbolu… 

Mają ponad 30 klubów, trzy poziomy rozgrywkowe, sprowadzają zawodników już nie tylko z Afryki i Azji, ale też z Europy. Finał ubiegłorocznych mistrzostw Europy obejrzało w Stambule 40 tys. kibiców. Pomógł fakt, że rywalizowali w nim gospodarze, ale nikt na siłę tych ludzi na trybuny nie ciągnął. Oglądam mecze ligi tureckiej w internecie i frekwencja, podobnie jak u nas, liczy się w setkach, nie w tysiącach. W Anglii, gdzie ampfutbol jest bardzo rozwinięty, piłkarze dokładają do gry w reprezentacji. My myślimy o funduszu stypendialnym. Chłopaki kilkadziesiąt dni w roku spędzają na zgrupowaniach czy turniejach, biorąc w pracy bezpłatne urlopy. Dodatkowe pieniądze mogłyby im trochę pomóc. To jeden z moich głównych celów.

Kraków stara się o organizację mistrzostw Europy w 2020 roku. Jakie są szanse? 

Mateusz Widłak: Mamy mocną pozycję w Europie. Organizujemy dużo turniejów, brały w nich udział praktycznie wszystkie drużyny z kontynentu, niektóre wielokrotnie. Zawsze wracają zadowolone. Turcja, która organizowała poprzednie mistrzostwa, postawiła bardzo wysoko poprzeczkę, ale liczymy, że sprostamy zadaniu. 

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Barcelona gra o wicemistrzostwo Hiszpanii, a Robert Lewandowski o tytuł króla strzelców
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił