Pierwszym wierzącym w cuda obywatelem wolnego świata jest niewątpliwie urzędujący wciąż prezydent Donald Trump. Mimo przegranych wyborów powszechnych, przegranych 59 spraw sądowych, przegranego głosowania w Kolegium Elektorów – prezydent wciąż wierzy w cud, który pozwoli mu zachować urząd. Albo poprzez unieważnienie wyborów w kilku stanach, albo wprowadzenie stanu wojennego, albo diabli wiedzą jak. A w najgorszym wypadku wierzy w to, że nawet jeśli władzę odda, to dzięki odmowie uznania wyników i powtarzaniu bredni o wielkim oszustwie szybko ją odzyska.

Na cud czeka też najwyraźniej prezydent Putin. Robiąc dobrą minę do złej gry, zapewnia Rosjan, że nikt nie chciał otruć Aleksieja Nawalnego, bo gdyby FSB tego chciała, na pewno by już dawno nie żył. Wychodzi jednak na to, że chciała – ale spaprała operację. Dzierżyński i Beria przewracają się w grobie, a dla samego Putina dowody nieudolności FSB mogą być większym zagrożeniem niż koronawirus i kryzys gospodarczy, bo podważają główną tezę o sprawności jego rządów. Więc pewnie marzy o tym, by diabli wzięli Nawalnego, a Rosjanie uwierzyli, że zrobili to nie diabli, ale diabelnie sprawna i profesjonalna FSB.

Oczekiwanie na cud trwa też w Londynie. Bo trzeba już naprawdę cudu, żeby uniknąć brexitu bez umowy handlowej – czyli bez kolosalnych strat dla brytyjskiej gospodarki, które mogą sięgać dodatkowych 2–3 proc. spadku PKB w roku 2021. Cud zresztą jest jeszcze możliwy, porozumienie może zostać zawarte nawet w dniu Wigilii. Byłby to jednak cud nieco oszukany. Jeśli premier Johnson chce porozumienia, to musi zaakceptować najważniejszy punkt umowy, czyli zgodę Wielkiej Brytanii na przestrzeganie unijnych regulacji. A to jest zaprzeczenie głównej obietnicy zwolenników brexitu, że dzięki wyjściu z Unii nie trzeba będzie więcej w niczym słuchać Brukseli. Dzięki sprawnej socjotechnice Johnson zdołał jednak nagłośnić trzeciorzędny problem dostępu unijnych rybaków do brytyjskich łowisk (rybołówstwo daje niecałe 0,5 proc. brytyjskiego PKB). Jeśli zdoła wytargować w tej sprawie jakieś ustępstwo, ogłosi negocjacyjny triumf i cud się dokona.

My w Polsce oczywiście też czekamy na cud. Na cudowną szczepionkę, która z dnia na dzień zakończy epidemię Covid i pozwoli rządowi otrąbić zwycięstwo nad koronawirusem. Ale każdemu cudowi trzeba jakoś pomóc. Koronawirus nie podda się dzięki temu, że do kraju dotrze pierwsza szczepionka, ale dzięki temu, że zostanie skutecznie zaszczepione co najmniej 15–20 milionów Polaków. Jeśli chcemy uniknąć kolejnego lockdownu, trzeba by to zrobić w ciągu stycznia–lutego. To wymagałoby nie tylko zgody milionów sceptycznych Polaków, ale przede wszystkim niesłychanej sprawności działania służb państwa. A póki co mieliśmy popis tej sprawności przy poniedziałkowych lotach z Wielkiej Brytanii – zamiast zrobić wszystkim przyjeżdżającym obowiązkowe testy na lotnisku, minister zdrowia łaskawie zasugerował, by sami się na nie zgłosili (więc zrobił to co dziesiąty podróżny).

Ale nie traćmy nadziei, cuda się zdarzają. A w czasie Wigilii częściej niż przez resztę roku. Zdrowych i pogodnych Świąt!