W „Rzeczpospolitej" z 26 października w artykule „Gminy chcą zamówień in-house na odbiór odpadów" wskazano, jakoby implementacja prawa unijnego w zakresie postanowień dotyczących udzielania zamówień podmiotom wewnętrznym miała charakter obligatoryjny. Ponadto, zdaniem cytowanego w tekście mec. Macieja Kiełbusa, trudno doszukiwać się uzasadnionych podstaw do wprowadzania zróżnicowanych zasad organizacji usług w poszczególnych obszarach gospodarki komunalnej.
Nie można zgodzić się z tymi tezami. Przede wszystkim przypomnijmy, że tzw. zamówienia in-house to prawo pozwalające podmiotom publicznym, w tym gminom, powierzać bezprzetargowo realizację zadań publicznych na rzecz kontrolowanych przez te podmioty spółek, w tym spółek komunalnych. Prawo to dotyczy zatem modelu organizacji rynku opartego na współpracy publiczno-publicznej z wyłączeniem elementu prywatnego. Zagadnienie to zdecydowanie wykracza poza regulacje dotyczące zamówień publicznych, a mimo to uporczywie próbuje się je sprowadzać do „obowiązku implementacyjnego". Tymczasem ani krajowe, ani unijne prawo tezy tej nie potwierdza.
Unia wymaga i nakazuje
Trybunał Konstytucyjny wskazał już jednoznacznie, że określenie potrzeb publicznych i sposobów ich zaspokajania stanowi domenę prawa krajowego (postanowienie Trybunału Konstytucyjnego z 26 lutego 2014 r., sygn. akt K 52/12).
Z prawnego punktu widzenia stanowisko Trybunału Konstytucyjnego nie jest zaskoczeniem, ponieważ również prawo unijne, w tym dyrektywy dotyczące zamówień publicznych, podkreśla, że decyzje dotyczące definiowania i sposobu organizacji usług publicznych (w tym komunalnych) należą przede wszystkim do kompetencji państw członkowskich. To one ustalają – zgodnie z własną polityką, modelem gospodarczym, doświadczeniami, potrzebami lub sytuacją w poszczególnych sektorach – model organizacji i świadczenia usług.
Nieuzasadnione zasłanianie się prawem unijnym sprawia, że czujemy się czasami zwolnieni od myślenia o rozwiązaniach najlepiej odpowiadających naszym uwarunkowaniom. To rzeczywiście perspektywa kusząca, ale z całą pewnością niejedyna.