Przekaz był jasny: Polska honoruje zabezpieczenie, a co za tym idzie zasady prawa europejskiego, akceptuje przywrócenie 22 sędziów przymusowo odesłanych w stan spoczynku oraz wstrzyma się z wyłanianiem nowych sędziów w to miejsce do czasu wydania orzeczenia głównego.
Czytaj także: Sąd Najwyższy przed Trybunałem
Jedyny spór, jaki się ujawnił, to forma przywracania starych sędziów. Według TSUE sama decyzja jest już wystarczającą podstawą do przywrócenia niejako z automatu. Innego zdania jest polski rząd, który uważa za konieczne uchwalenie specjalnej ustawy. I w tej kwestii ma chyba rację. Nowela ustawy o SN byłaby bezpieczna dla wszystkich. Uodporniłaby cały proces odwracania „emerytalnej reformy w SN" na polityczne fluktuacje. Dałaby też pewność co do swoich pozycji i decyzji sędziom, którzy wrócili do orzekania.
Bez względu na to, jak sprawa zostanie rozwiązana, różnica zdań ma charakter merytoryczny i toczy się w ramach postępowania przed unijnym sądem. Nie jest natomiast próbą kwestionowania kompetencji TSUE czy ignorowania jego decyzji.
Polski rząd wydaje się skłonny do kompromisów w tym sporze jak nigdy wcześniej. Imperatywem do tego są problemy w polityce wewnętrznej. Wybory samorządowe pokazały, jak potężną polityczną bronią może być zarzut polexitu wobec partii władzy i dziś już wiadomo, że tematem numer jeden kampanii do Parlamentu Europejskiego będzie właśnie polexit. PiS ma zatem kilka miesięcy, aby zneutralizować zarzuty pod swoim adresem, a rozgrzewanie na nowo sporu z Brukselą i Trybunałem w Luksemburgu tylko przysporzyłoby opozycji argumentów potwierdzających tezy o antyunijnych planach partii Jarosława Kaczyńskiego.