Poselski projekt ustawy w tej sprawie pojawił się trzy tygodnie temu. Tak jakby nikt wcześniej się nie połapał, w jaki to dzień tygodnia przypada 11 listopada 2018 roku. Ustawę uchwalono. Firmy muszą więc w popłochu zmieniać harmonogram pracy, odwoływać spotkania itd. Dla posłów najwyraźniej systematyczność i planowanie pracy to pojęcia nieznane. Nie obliczono także – a jest to możliwe – jaką część rocznego PKB pochłonie dodatkowy dzień wolny.
Sam pomysł też jest na bakier z logiką. Aby uczcić wielki dzień 100. Rocznicy Odzyskania Niepodległości, przypadający w wolną od pracy niedzielę 11 listopada, będziemy świętować 12 listopada, który przypada w pracujący poniedziałek. Trzeba go więc przerobić na dzień wolny od pracy. A dlaczego nie świętować rocznicy dzień wcześniej, w wolną sobotę? Skoro można dzień po, to można dzień przed. Uniknęlibyśmy całego zamieszania. Świętujmy w weekend, a w poniedziałek pracujmy – bo najwłaściwsza forma wyrażenia szacunku dla Ojczyzny to praca!
Poselska inicjatywa ma się również nijak do programu „Niepodległa". Jego celem jest bowiem „wzmocnienie poczucia wspólnoty obywatelskiej Polaków". Tyle że posłowie wyraźnie zaznaczyli, że wolne... nie dotyczy osób pracujących w handlu, one muszą tak jak zwykle pójść rano do pracy! Z drobną różnicą – po drodze nie odstawią swoich dzieci do żłobków, przedszkoli i szkół, bo te będą zamknięte!
Po czymś takim Polacy poczują taką wspólnotę obywatelską, że czapki z głów przed autorami tego pomysłu. Stulecie odzyskania niepodległości wielu z nas zapamięta na długo. Dzieci handlowców jako dzień spędzony pod sklepowymi ladami albo na zapleczu. Dorośli zezujący w trakcie pracy na pociechy: czy nie zatrzasnęły się np. w chłodni w sklepie mięsnym? Lub nie ukryły w kanapie, którą klient właśnie pakuje do furgonu.