Zatrzymanie adwokata Romana Giertycha, biznesmena Ryszarda K. i innych podejrzanych w całej sprawie, będzie jednym z najniezwyklejszych kazusów dla studentów prawa. Zwykle po przedstawieniu podejrzanemu zarzutu pada pytanie o to, czy zrozumiał pan jego treść, przyznaje się do czynu i chce składać wyjaśnienia. Ciekawe, co śledczy zapisał w protokole – abstrahując od tego, w jakim stanie jest mec. Giertych, któremu należy życzyć zdrowia. Prokurator skalkulował w każdym razie, że wniosek o areszt nie jest potrzebny (albo, że sąd zbyt szybko zyskałby szansę na ocenę zgromadzonych dowodów) i wyznaczył Giertychowi 5 mln zł zabezpieczenia majątkowego oraz – co bardziej dolegliwe – zakazał mu wykonywania zawodu adwokata. Pośrednio poznański sąd już dokonał tej oceny oddalając wnioski prokuratury o areszty dla pozostałych podejrzanych i dyskredytując podstawy zarzutów dla nich.

Dziś nie wiemy jakie dowody ma prokurator, bo na tym etapie śledztwa oszczędnie dzieli się wiedzą – takie jego prawo. Zastanawiać może, że prowadzący śledztwo sięgają po tak radykalne środki jak zatrzymanie i przeszukanie domu oraz kancelarii adwokackiej i przesłuchiwanie w szpitalu w sprawie dotyczącej okresu sprzed 6 lat i dawniejszych. Słusznie zatem władze palestry wyrażają zaniepokojenie, że może dojść do ujawnienia adwokackiej tajemnicy, która w istocie jest tajemnicą klienta. Adwokat jest jedynie jego powiernikiem. Wypada mieć nadzieję, że delegaci izby adwokackiej, przybyli do kancelarii po około godzinie od wkroczenia tam agentów CBA, nie przybyli za późno.

Poznańska prokuratura ujawniła, że zarzuty wobec Giertycha dotyczą także jego działalności prawniczej – a to stąpanie po cienkiej linii. Adwokat zawsze ma obowiązek działać na rzecz swego klienta. Działać legalnie i etycznie – i to jest w sumie jedyny element, który prokurator może próbować ocenić.

Wygląda jednak, że prokuratura – instytucja z definicji hierarchiczna i jednolita – zatrzymując Giertycha, strzeliła sobie w stopę. Giertych, gdy w czwartek miał jeszcze swobodę wypowiedzi, twierdził, że jego zatrzymanie ma na celu wyłączenie go ze sprawy Leszka Czarneckiego w przeddzień planowanego na piątek posiedzenia warszawskiego sądu w sprawie aresztowania biznesmena. Jest jednak dokładnie odwrotnie. Poznańska prokuratura idąc po wpływowego mecenasa, przeszkodziła prokuraturze warszawskiej, której bardzo zależało na tym, by sąd nakazał aresztowanie Leszka Czarneckiego. Z powodu nieobecności Giertycha (oraz drugiego obrońcy Czarneckiego, mec. Jacka Dubois, który jest na kwarantannie) sąd – szanując prawo do obrony biznesmena - odroczył posiedzenie do połowy listopada. Gdy „nie wie prawica, co czyni lewica" nie jest to sukces prokuratury.