Niekoniecznie koniec świata

Skok płacy minimalnej na Węgrzech nie odbił się negatywnie ani na stopie bezrobocia, ani na inflacji. Nie spowolnił też wzrostu gospodarczego.

Publikacja: 06.10.2019 21:00

Niekoniecznie koniec świata

Foto: Adobe Stock

Zapowiedź zdecydowanego podniesienia płac minimalnych w Polsce przez rząd bulwersuje większość prominentów krajowych nauk ekonomicznych. Podwyżki płac minimalnych mają się oto przyczynić do spowolnienia wzrostu gospodarczego, wzrostu bezrobocia i – ewentualnie – także powrotu wysokiej inflacji. Wygłaszane przestrogi są oparte na dominujących przekonaniach teoretycznych i należy je uwzględnić z należytą uwagą. Nie zwalnia to jednak z obowiązku pogłębionej oceny dostępnych faktów.

Manewr bratanków

Jednym z faktów, które wypadałoby przywołać, jest doświadczenie Węgier. Otóż w 2000 r. nasi bratankowie podjęli ryzyko skokowego podniesienia płacy minimalnej z poziomu ok. 1/3 mediany płacy w sektorze prywatnym na poziom powyżej 50 proc. Płaca minimalna na Węgrzech była później corocznie podwyższana i według najnowszego dostępnego szacunku Eurostat wynosiła w 2014 r. 58 proc. mediany. Dla porównania, w Polsce płaca minimalna wynosić miała wówczas 52 proc., a we Francji i w Słowenii – ok. 62 proc. mediany.

Jak widać na wykresie, skokowe podniesienie płacy minimalnej na Węgrzech, obowiązujące już w 2001 r., nie odbiło się na poziomie stopy bezrobocia. Wręcz przeciwnie, przez blisko cztery lata (2001–2004) stopa bezrobocia się obniżała. Średnio w tym okresie wyniosła 5,8 proc. Dopiero później wzrosła do 7,4 proc. średnio w latach 2005–2008. W 2009 r. wystrzeliła i utrzymywała się powyżej 10 proc. aż do 2014 r. Trudno jednak podejrzewać, by ten epizod reprezentował spóźniony efekt podwyżek płacy minimalnej z początku wieku.

Zauważmy, że stopa bezrobocia w Polsce również wzrosła w tym okresie po szybkim spadku w latach 2005–2007. W obu przypadkach mamy niechybnie do czynienia w efektami spowolnienia wzrostu (w Polsce) i głębokiej recesji (na Węgrzech) ujawniającymi się pod wpływem globalnego kryzysu finansowego i gospodarczego. Po 2013 r. stopy bezrobocia w obu krajach obniżały się radykalnie, niezależnie od różnic w wysokości płacy minimalnej (w relacji do płacy średniej).

Jak większość krajów naszego regionu, w pierwszej połowie lat 90. Węgry zmagały się z wysoką inflacją. W 1996 r. wynosiła tam 23,5 proc. (w Polsce była blisko 20 proc.). Jeszcze w 2000 r. węgierska inflacja sięgała niemal 10 proc. Po podniesieniu płacy minimalnej inflacja nie tylko wzrosła, ale wręcz się obniżyła. W 2002 r. wyniosła nieco ponad 5 proc. Wokół tego poziomu stopa inflacji oscylowała na Węgrzech aż do 2012 r. Później spadła do bardzo niskich wartości. Hipoteza, że podniesienie płacy minimalnej przyspieszy wzrost cen, nie znajduje więc potwierdzenia w faktach.

Fakty nie przemawiają też za twierdzeniem, że podniesienie płacy minimalnej spowolni wzrost gospodarczy. Wzrost PKB był na Węgrzech stabilny i stosunkowo wysoki już od 1998 r. Po 2000 r. jeszcze nieco przyspieszył. Recesja przyszła dużo później i była, tak jak gdzie indziej, głównie efektem globalnego kryzysu finansowo-gospodarczego oraz wtórnego kryzysu strefy euro w 2012 r. Węgierski PKB w latach 2001–2006 wzrastał średnio o godne uznania 4,3 proc. na rok.

Biznes ma się nadzwyczaj dobrze

Do codziennego rytuału należy publiczne użalanie się nad dolą „uciemiężonego przedsiębiorcy", zwłaszcza „drobnego". Rytuał ten celebrują zwłaszcza szacowni główni ekonomiści zatrudnieni w firmach raczej niedrobnych. Nie inaczej jest i teraz, przy okazji zapowiedzi podniesienia płacy minimalnej. Wyższe minima mają oto wywołać lawinę podwyżek wszelkich płac – i dalszą erozję zysków biznesu.

Rzut oka na wykres dowodzi, że na Węgrzech podniesienie płacy minimalnej nie miało żadnego zauważalnego wpływu na udział płac, a więc w przybliżeniu także zysków, w PKB. Zmiany, niepolegające na podwyższaniu się – lecz, przeciwnie, na obniżaniu się udziału płac (a więc zwiększeniu się udziału zysków), datują się dopiero na 2010 r. Polityka sukcesywnego podnoszenia płac minimalnych nie zapobiegła wzrostowi udziału zysków po 2010.

Warto zauważyć, że w okresie 2001–2005 udziały płac w PKB Niemiec oraz Polski się obniżały. U sąsiadów stopniowo, u nas raczej gwałtownie. Tendencja do spadku udziału płac w Niemczech została zahamowana po 2009 r., na Węgrzech i w Polsce – dopiero po 2015.

Zwraca uwagę to, że udziały płac w PKB Węgier i Polski są obecnie o blisko 10 pkt proc. niższe niż w Niemczech. Świat biznesu, zarówno w Polsce, jak i na Węgrzech, ma obiektywnie mniej powodów do utyskiwania niż za Odrą.

Reasumując, obawy, że podnoszenie płac minimalnych automatycznie doprowadzi do erozji zysków, nie wydają się uzasadnione. Tym samym nie wydają się też uzasadnione nadzieje, że podnoszenie tych płac automatycznie zwiększy część ogólnonarodowego tortu przypadającego pracobiorcom. Zwiększenia udziału płac w PKB nie da się prawdopodobnie osiągnąć bez wybudzenia związków zawodowych z letargu.

Sprawą zasadniczą jest jednak fundamentalna zmiana polityki gospodarczej w skali całej Unii Europejskiej. Bez zmiany paradygmatów polityki UE świat biznesu będzie wygrywał walkę o podział PKB ze światem pracy nawet przy wzrastających płacach minimalnych.

Autor jest emerytowanym pracownikiem Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Porównań Gospodarczych.

Zapowiedź zdecydowanego podniesienia płac minimalnych w Polsce przez rząd bulwersuje większość prominentów krajowych nauk ekonomicznych. Podwyżki płac minimalnych mają się oto przyczynić do spowolnienia wzrostu gospodarczego, wzrostu bezrobocia i – ewentualnie – także powrotu wysokiej inflacji. Wygłaszane przestrogi są oparte na dominujących przekonaniach teoretycznych i należy je uwzględnić z należytą uwagą. Nie zwalnia to jednak z obowiązku pogłębionej oceny dostępnych faktów.

Manewr bratanków

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację