Wybory do SN: 40 pretendentów do zastąpienia Gersdorf lub Iwulskiego - komentuje Marek Domagalski

Czy wybór 40 kandydatów na sędziów SN przyśpieszy zmiany w Sądzie Najwyższym, w szczególności przejęcie tam władzy? To pytanie zadaje sobie teraz pewnie wielu prawników i polityków.

Aktualizacja: 30.08.2018 11:13 Publikacja: 29.08.2018 19:01

Wybory do SN: 40 pretendentów do zastąpienia Gersdorf lub Iwulskiego - komentuje Marek Domagalski

Foto: Adobe Stock

Pamiętamy, że zmiana na stanowisku prezesa Trybunału Konstytucyjnego spowodowana wygaśnięciem dziewięcioletniej kadencji Andrzeja Rzeplińskiego i wybraniem Julii Przyłębskiej z nowego obozu przechyliła szalę w tamtym sporze na korzyść rządów PiS. Pytanie zatem nie o to, czy, ale kiedy nastąpi to w SN.

Czytaj także: Kim są kandydaci wybrani do Sądu Najwyższego

Nowi sędziowie Sądu Najwyższego wybrani

Teraz czas na ruch prezydenta. Może jeszcze nie dzisiaj, ale wkrótce, gdy tylko Krajowa Rada Sądownictwa przedłoży mu kandydatury. Mówi się o połowie września, może szybciej. Jeśli prezydent powoła 40 kandydatów, to Zgromadzenie Ogólne sędziów SN powinno niezwłocznie, jak mówi art. 111 § 5 ustawy o SN, wybrać i przedstawić prezydentowi pięciu kandydatów na pierwszego prezesa SN. Muszą być spełnione dwa warunki: stanowisko pierwszego prezesa SN jest zwolnione (prezydent konsekwentnie uważa, że to nastąpiło 4 lipca), a w SN musi być obsadzonych co najmniej 80 stanowisk. Ten warunek też byłby spełniony, bo obecnie w SN jest 57 sędziów (nie licząc prof. Gersdorf), w tym 12 czeka na decyzję prezydenta o przedłużeniu im prawa do orzekania. Pięciu z nich otrzymało pozytywną opinię KRS. Gdyby prezydent przedłużył orzekanie choćby tylko tej piątce, będzie ich 50, a z nowymi 90. Mogliby więc (ale czy powinni?) przystąpić do wyboru pierwszego prezesa. Czy ten scenariusz jest realny?

Tu mają zastosowanie ogólne i nowe zasady wybierania prezesów w SN. Otóż do podjęcia uchwały Zgromadzenia Ogólnego SN w sprawie wyboru pięciu kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa SN (z których prezydent wybierze jednego) wymagana jest obecność na zgromadzeniu co najmniej 2/3 sędziów każdej z izb. Co ważne, w starych izbach sędziowie niedawno jednomyślnie podjęli uchwałę, że prof. Gersdorf jest pierwszym prezesem SN do 2020 r. Gdyby nie osiągnięto kworum, zwołuje się kolejne posiedzenie i wtedy wystarczy obecność co najmniej 3/5 liczby sędziów SN, czyli 54.

Z przepisu jasno wynika, że kworum liczy się od liczby obsadzonych stanowisk, taka była zresztą zawsze praktyka w SN. Poza tym SN nigdy nie był obsadzony w stu procentach etatów. Dodajmy, że obecność sędziego na zgromadzeniu jest obowiązkiem, bojkot nie wchodzi zatem w rachubę.

Co innego głosowanie. Gdy chodzi o nie, to jest niemal pewne, że nowi sędziowie mogą spokojnie zaprezentować prezydentowi co najmniej jednego kandydata na pierwszego prezesa SN, pod warunkiem że będą w miarę solidarni. Głosowanie jest tajne. Każdy głosujący sędzia może oddać tylko jeden głos, więc gdyby nawet głosowało 90, to wystarczy porozumienie 18, aby ich kandydat przeszedł do piątki przedstawianej prezydentowi do ostatecznego wyboru.

Po wyborze pierwszego prezesa do wyborów swoich prezesów mogą przystąpić na podobnych zasadach poszczególne izby SN, które nie mają jeszcze prezesów, np. nowa Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, lub też ich utracą (w wyniku rezygnacji czy przejścia w stan spoczynku). Wybierani są na trzyletnie kadencje, a nie jak pierwszy prezes na sześć lat. Zyskają też większą samodzielność – kosztem pierwszego prezesa.

Gdyby z jakichś powodów wybory te się opóźniały (np. nie udałoby się uzyskać kworum wyborczego), to prezydent winien wyznaczyć sędziów do pełnienia obowiązków na poszczególnych prezesowskich stanowiskach – do czasu ich wyboru. Jak pamiętamy, prezydent nie skorzystał z tej opcji 4 lipca, gdy zgodnie z nową ustawą o SN prezes Gersdorf przeszła w stan spoczynku. Pewnie dlatego, że nie było chętnego, który by ją przejściowo zastąpił. Powierzono tę rolę prezesowi Józefowi Iwulskiemu. Teraz prezydent pewnie łatwiej znajdzie chętnych. Może będzie ich nawet 40.

Pamiętamy, że zmiana na stanowisku prezesa Trybunału Konstytucyjnego spowodowana wygaśnięciem dziewięcioletniej kadencji Andrzeja Rzeplińskiego i wybraniem Julii Przyłębskiej z nowego obozu przechyliła szalę w tamtym sporze na korzyść rządów PiS. Pytanie zatem nie o to, czy, ale kiedy nastąpi to w SN.

Czytaj także: Kim są kandydaci wybrani do Sądu Najwyższego

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie