Nogal: czas na przywrócenie adopcji dorosłych

W Polsce do chwili obecnej utrzymuje się PRL-owski zakaz z 1950r. przysposabiania dorosłych, chociażby stały za tym ważne względy osobiste zainteresowanych. Czas na przemyślenie, czy w obecnych warunkach jest sens utrzymywania ograniczeń wprowadzonych w innej epoce i to z przyczyn czysto ideologicznych, a przy tym tak silnie ingerujących w sferę wolności osobistej dorosłych osób.

Aktualizacja: 17.08.2015 21:04 Publikacja: 17.08.2015 19:55

Andrzej Nogal

Andrzej Nogal

Foto: materiały prasowe

W myśl tradycji wywodzącej się jeszcze z prawa rzymskiego, więź prawna pomiędzy ojcem i dzieckiem nawiązywała się wskutek oświadczenia woli złożonego przez ojca w ramach przyjęcia dziecka do rodziny, bądź w sposób dorozumiany-akceptacja urodzonego dziecka, bądź w drodze formalnej czynności prawnej. Nie było tu wymogu istnienia więzów krwi – dowód ich byłby niemal niemożliwy w społecznościach przednowoczesnych.

Inną ich cechą było z kolei przywiązania do tradycji rodowych, kult rodowych przodków. Zjawisko znane i w Polsce: aby familia, herb i nazwisko przetrwały. W tej sytuacji prawo rzymskie zezwalało na adopcję osób dorosłych pod warunkiem jednak, że przysposabiającego i przysposobionego dzieliło co najmniej 18 lat.

Co więcej, prawo rzymskie było na tyle elastyczne, że adopcja pozwalała na włączenie danej osoby w charakterze wnuka, czy wnuczki, prawnuka lub prawnuczki, albo też wnuka awansować do roli syna. Ustawodawstwa europejskie pozostające pod wpływem prawa rzymskiego także dopuszczały adopcję dorosłych. W niemieckim kodeksie cywilnym w par. 1767 zawarty jest zapis, że adopcja osób dorosłych jest dopuszczalna, jeżeli jest to uzasadnione zasadami moralnymi.

W Polsce przysposobienie dorosłych było dopuszczalne w okresie międzywojennym. Jeszcze w dekrecie prawo rodzinne z 1946r. w art. 76 nie było ograniczenia adopcji do małoletnich. Przysposobienie następowało w drodze umowy zawartej przed notariuszem, a w wypadku małoletnich niezbędna była zgoda ich przedstawiciela ustawowego, a nadto zatwierdzenie przez właściwą władzę opiekuńczą. Z tym, że jej kompetencja ograniczała się jedynie do sprawdzenia, czy zachowane zostały warunki ustawowe.

W umowie o przysposobienie regulowano kwestię nazwiska przysposabianego i zasady dziedziczenia. W myśl art. 83 dekretu poprzez zawarcie umowy, przysposobiony nadal pozostawał członkiem swojej rodziny, ale prawa i obowiązki rodzicielskie przechodziły na przysposabiającego. Umowę można było rozwiązać także aktem notarialnym, bądź w drodze odrębnego powództwa o rozwiązanie przysposobienia. Tego rodzaju regulacja, kładąca nacisk na kwestie nazwiska, czyli więzi rodowej i sprawy majątkowe nie była oczywiście w smak władzom komunistycznym. W nowym ustroju w więzach rodzinnych widziano przecież zagrożenia dla władzy i przeżytek ustroju feudalnego, a motywacja majątkowa dla przysposobienia była dla ideowych komunistów sama z siebie godna potępienia.

Tylko względy taktyczne przez pewien czas nakazywały cierpliwość w likwidacji tego rodzaju reliktów poprzedniego ustroju. W 1950r., przy okazji uchwalenia nowego prawa rodzinnego, wprost wprowadzono zapis ograniczający adopcję jedynie do małoletnich i to dla ich dobra. Dodatkowo wprowadzono specjalny tryb sądowy dla tego rodzaju czynności. Taki stan rzeczy trwa do dnia dzisiejszego. Nawet w sytuacji więc, gdy biologiczny ojciec pragnie adoptować swoje dorosłe dziecko, niezbędne jest prowadzenie procesu sądowego. A jeżeli dziadek pragnie adoptować swojego wnuka, to wymaga to także prowadzenia sprawy sądowej, gdzie będą roztrząsane szczegóły życia i sąd będzie się zastanawiał, czy wg sądu taka adopcja jest dla dobra dziecka.

W mojej ocenie typu ingerencja władzy państwowej w sprawy rodzinne powinna być ograniczona do wyjątkowych przypadków. Pierwszeństwo powinna mieć wolność kształtowania stosunków rodzinnych przez obywateli, szczególnie w sytuacji, gdy chodzi o osoby dorosłe. Warto więc rozważyć powrót do reguł przysposobienia ujętych dekrecie z 1946r. Adopcja osób dorosłych powinna odbywać się w formie aktu notarialnego umową, gdzie by były uregulowane kwestie zmiany nazwiska, czy też dziedziczenia.

W myśl tradycji wywodzącej się jeszcze z prawa rzymskiego, więź prawna pomiędzy ojcem i dzieckiem nawiązywała się wskutek oświadczenia woli złożonego przez ojca w ramach przyjęcia dziecka do rodziny, bądź w sposób dorozumiany-akceptacja urodzonego dziecka, bądź w drodze formalnej czynności prawnej. Nie było tu wymogu istnienia więzów krwi – dowód ich byłby niemal niemożliwy w społecznościach przednowoczesnych.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę