Jan Krzysztof Kulig: Ursus upadł, Afryka została

Przez świadomie wybraną nieobecność w krajach Afryki Polska straciła możliwość rozpoznania rynków i ostatni swój atut na tym kontynencie z czasów PRL: kontakty z miejscowymi decydentami, którzy mieli związki emocjonalne z Polską, zwykle po studiach w naszym kraju.

Aktualizacja: 05.08.2021 21:45 Publikacja: 05.08.2021 21:00

Jan Krzysztof Kulig: Ursus upadł, Afryka została

Foto: materiały prasowe

W lipcu sąd rejonowy w Warszawie ogłosił upadłość firmy Ursus SA, polskiego producenta traktorów z wieloletnią tradycją, w ostatnich kilku latach starającego się podbić rynki krajów Afryki. Tym samym symbolicznie zakończył się pewien etap działania polskich przedsiębiorstw w Afryce, charakterystyczny dla początku XXI w. Pozostało pytanie, czy i ewentualnie jak Polska zamierza działać gospodarczo w Afryce?

Plany były wielkie

Ursus miał wejść na kolejne rynki, głównie za sprawą kontraktów eksportowych – dużych jak na polskie warunki i finansowanych kredytem polskiego rządu dla rządu kraju afrykańskiego. Pierwszy tego typu kontrakt Ursus pozyskał w Etiopii w 2013 r., gdzie firma Metec należąca do armii etiopskiej kupiła za wyżej wymieniony kredyt kilka tysięcy polskich traktorów wartych 50 mln dol.

Na początku stycznia 2015 r. Ursus uzyskał kontrakt w Tanzanii wart 55 mln dol., także finansowany z polskiego kredytu. W sierpniu 2015 r. firma podpisała drugi kontrakt z Etiopią – tym razem wart 30 mln dol. – z firmą Ethiopian Sugar Corporation na dostawy maszyn rolniczych, również finansowany kredytem. Publicznie przedstawiciele Ursusa mówili o kontraktach z Zambią, Senegalem, Kenią, Angolą czy Nigerią, a dodatkowo dystrybucja sprzętu Ursusa miała się odbywać w Namibii czy Algierii.

Starania o kolejne kontrakty i kredyty polskiego rządu nie okazały się już tak skuteczne. Co prawda, w marcu 2017 r. Ursus podpisał jeszcze wartą 100 mln dol. umowę z państwową firmą zambijską IDC na dostawy ciągników, ale tym razem polski rząd odmówił finansowania. Do tego zaczęły się kłopoty z zapłatą, np. z kontraktu tanzańskiego Ursus uzyskał tylko 33 mln z oczekiwanych 55 mln dol. W marcu 2021 r. polska firma wypowiedziała kontrakt kontrahentowi z Tanzanii.

Równolegle miała problemy na swoim rynku podstawowym, tj. w Polsce. Sprzedaż nie pokrywała kosztów: strata w 2017 r. wyniosła 100 mln zł, w 2018 r. – 104 mln zł, w 2019 r. – ponad 86 mln zł, a w 2020 r. – ponad 56 mln zł. Firma ogłaszała sprzedaż kolejnych fabryk w Polsce, by znaleźć pieniądze na pokrycie zobowiązań, a inne obszary działalności spółki, np. produkcja autobusów elektrycznych, nie zakończyły się sukcesem. Finał miał miejsce w lipcu 2021 r.

Próby innych firm

Tym samym symbolicznie zakończył się pewien etap polskiej działalności gospodarczej w Afryce. Na przełomie XX i XXI w. oraz na początku XXI w. Afryką interesowały się duże polskie firmy. W styczniu 1997 r. KGHM kupił złoże miedzi Kimpe w Demokratycznej Republice Konga za 40 mln dol., które opuścił w 2009 r. W 1999 r. dostał ofertę kupna prywatyzowanej kopalni miedzi Mufulira w Zambii po niskiej cenie 47 mln dol., ale odmówił zakupu. Nabywca, firma First Quantum Metals ma dziś 1,5 mld dol. obrotów rocznie.

W 2013 r. Azoty Police kupiły złoże fosforytów Lam-Lam w Senegalu, co do dziś bada CBA. Firma Navimor zbudowała dok w Nigerii i uczelnię w Angoli. Budowa w Angoli jako bezzwrotna polska pomoc kosztowała budżet Polski łącznie 140 mln dol.

Tak jak Navimor czy Ursus z kredytu skorzystała też firma Feerum, budująca silosy w Tanzanii (wstrzymanie budowy w grudniu 2020 r.) czy firma Contractus, stawiająca chłodnie mleka w Kenii. Polpharma starała się bez kredytu uruchomić fabrykę leków w Algierii, w końcu skupiła się na zakładzie w Kazachstanie. Inne próby wejścia polskich firm do Afryki to m.in. kilka kontraktów wojskowych czy praca polskich firm jako podwykonawców budów infrastrukturalnych.

Poszukiwanie złóż surowców było popularne wśród dużego polskiego kapitału prywatnego. Jan Kulczyk interesował się ropą w Nigerii, gazem w Tunezji i Tanzanii, żelazem w Kongu, zasobami Etiopii. Ryszard Karkosik starał się znaleźć złoto w Gwinei. Ryszard Varisella miał szukać surowców w Zimbabwe.

Często próbom działania polskich firm w Afryce towarzyszyło zainteresowanie mediów, w których chętnie występował Jan Kulczyk. Dziś Kulczyk Investments poszukuje gazu w Tunezji i jest współwłaścicielem kopalni złota w Namibii, a holding Luma prowadzi małą kopalnię cyny w Rwandzie. Polski kapitał prywatny w Afryce prowadzi też działalność produkcyjno-sprzedażową, np. wieluński Wielton na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Firmy przetwórstwa spożywczego handlują z krajami afrykańskimi. Są też usługi, z których ostatnio najgłośniejsza, choć może nie kluczowa, to hotelarstwo na Zanzibarze.

Świadoma wybrana nieobecność

Rozwojowi polskiej obecności w Afryce nie pomogło polskie państwo: w 2008 r. decyzją ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego Polska zlikwidowała swoje ambasady w Senegalu, Demokratycznej Republice Konga, Tanzanii i Zimbabwe oraz konsulat w Casablance. Po ambasadach na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Ghanie, Liberii czy Mali, zamkniętych jeszcze wcześniej, pozostały jedynie wspomnienia.

Przez świadomie wybraną nieobecność w krajach Afryki Polska straciła możliwość rozpoznawania rynków i ostatni – największy – swój atut w Afryce z czasów PRL: kontakty z miejscowymi decydentami, którzy mieli związki emocjonalne z Polską, zwykle po odbyciu studiów w naszym kraju. Obecnie ich wpływ maleje: albo kończą kariery polityczne, albo wręcz – jak wykształcony w Polsce pierwszy szef dyplomacji Zimbabwe – życie.

W 1999 r. ówczesny prezydent Mali Oumar Alpha Konare płynną polszczyzną namawiał prezydenta Kwaśniewskiego do inwestowania w swoim kraju. Bez skutku. Potem powstała kilkunastoletnia luka, a wśród 50- i 60-latków przejmujących obecnie władzę w krajach Afryki niewiele jest osób, mających związki z Polską. Jest tylko kilka, a było kilkadziesiąt. Cóż, nieobecni racji nie mają – w tym nieobecni na własne życzenie.

Obecnie Polska prowadzi nieduże ambasady w Maroku, Algierii, Tunezji, Libii z siedzibą w Tunezji i Egipcie oraz w Etiopii, Kenii, Angoli, RPA, Nigerii i Senegalu. Jest też kilka biur Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, które są mikroplacówkami: np. dwie osoby obsługują biuro w 200-milionowej Nigerii...

PAIH-owi zdarzały się wpadki: przed wizytą polskiej branży budowlanej w Kenii w grudniu 2017 r. nikt – ani branża, ani PAIH, który ogranizował wyprawę – nie sprawdził, że Kenijczycy nie mają 180 mln dol. na uzbrojenie terenu pod przyszłą zabudowę. W tej sytuacji rozmowy polskiej branży budowlanej w Kenii okazały się piękną wycieczką świąteczno-turystyczną.

Do tego ostatnio zamrożenie kontaktów wywołała epidemia Covid-19, która uniemożliwiła chociażby prowadzenie tzw. misji gospodarczych, czyli wyjazdów rozpoznawczych.

Co się zmieniło

Obóz dobrej zmiany postanowił zmienić tę sytuację. Zmiana wygląda na energicznie prowadzoną: po ponownym uruchomieniu ambasad w Senegalu i Tanzanii, zamkniętych w 2008 r., odpowiedzialny za Afrykę wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zapowiedział otwarcie kolejnych ambasad na kontynencie, a w czerwcu 2021 r. wybrał się z wybranymi przedsiębiorcami do Tanzanii i Kenii, by tam promować ich firmy.

Ruszyły też spotkania z dyplomatami afrykańskimi w celu promowania polskich firm, zapowiadane są kolejne misje gospodarcze i webinaria. Warto, by polskie działania tym razem były zaplanowane, przygotowane i zorganizowane oraz by otrzymały wsparcie finansowe państwa, co nie zawsze – dyplomatycznie mówiąc – było do tej pory regułą, jak przy wyprawie branży budowlanej do Kenii przed świętami 2017 r.

W czerwcu 2021 r. po trzech latach starań polska strona uzyskała teren pod budowę fabryk w Egipcie w specjalnej strefie ekonomicznej w Ajn Sochnie. Tam na razie jest ściernisko, a czas pokaże, czy przedsiębiorcy ze Śląska, którzy starali się o pozyskanie terenu w Egipcie, odniosą sukces metodą drobnych kroków. Być może wśród polskich fabryk w Egipcie kiedyś pojawi się nawet montownia traktorów.

Jan Krzysztof Kulig – wychowywał się w Afryce. Zarządzał polskimi mediami, pomagał polskim firmom zaistnieć w kilku krajach Afryki, w tym Ursusowi.

W lipcu sąd rejonowy w Warszawie ogłosił upadłość firmy Ursus SA, polskiego producenta traktorów z wieloletnią tradycją, w ostatnich kilku latach starającego się podbić rynki krajów Afryki. Tym samym symbolicznie zakończył się pewien etap działania polskich przedsiębiorstw w Afryce, charakterystyczny dla początku XXI w. Pozostało pytanie, czy i ewentualnie jak Polska zamierza działać gospodarczo w Afryce?

Plany były wielkie

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko