Handel w niedziele: w Europie myśli się inaczej

Od pewnego czasu władza lubuje się w porównaniach z zagranicą. Rządzący próbują wykazać, że zmiany w polskim prawie nie tylko nie są szkodliwe, a wręcz zbliżają nas do zachodnich standardów. Zestawienia te są jednak albo celowo zniekształcane, albo niezgodne z panującymi trendami. Jednym z takich przykładów jest zakaz handlu w niedziele.

Publikacja: 29.07.2018 21:00

Handel w niedziele: w Europie myśli się inaczej

Foto: 123RF

Kiedy premier Morawiecki szumnie ogłaszał publikację „Białej księgi" na temat wymiaru sprawiedliwości, twierdził że upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa nie różni się niczym od jej hiszpańskiego odpowiednika, a skarga nadzwyczajna to rozwiązanie zbliżone do tego z Francji. Podobny wydźwięk miały debaty towarzyszące zakazowi handlu w niedziele. Solidarność (i wtórujący im PiS) przekonywali, że zamknięte sklepy to zachodni standard i – w zależności od stanu wiedzy – podawali różne przykłady z państw UE. W dyskusjach najczęściej przewijały się Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Holandia.

Co łączy te wszystkie porównania? Albo zostały one celowo zniekształcone, albo pokazują rozwiązania w kontekście statycznym – bez uwzględnienia obowiązujących trendów przeciwnych do wprowadzanych w Polsce zmian. Hiszpanie informują o planach odpolitycznienia swojej KRS. Francuski prokurator nie może wnieść ichniejszej skargi nadzwyczajnej na korzyść państwa – czyli przeciwko obywatelom. Argumenty rządu obalono po kilku godzinach od publikacji „Białej księgi".

Przykłady wzięte z sądownictwa dotyczyły jednak małego wycinka prawa. Zakaz handlu to instytucja bardziej rozbudowana – umożliwia to bardziej wszechstronne porównanie. Mozaika rozwiązań funkcjonujących w UE nie pozwala tak łatwo twierdzić (jak robią to rządzący), że handlu w niedziele nie ma w kraju X, Y i Z. Zakaz zakazowi nierówny.

Od ponad dekady prawo do regulowania godzin otwarcia sklepów w Niemczech przeniesiono na szczebel lokalny. Pozwoliło to na uelastycznienie zakazu, którego korzenie sięgają konstytucji weimarskiej z 1919 r. W Anglii i Walii sklepy o powierzchni mniejszej niż 280 m2 mogą działać bez ograniczeń; pozostałe mają do tego prawo przez 6 godzin w każdą niedzielę. W Belgii, Francji czy Grecji zezwolono na całodobowy handel w rejonach turystycznych. Przepisy są więc różnorodne, a ich szczegółowa analiza zapewne dorównywałaby objętością pracy dyplomowej.

Sytuacja wygląda podobnie, jeśli weźmie się pod uwagę panujący w UE trend deregulowania godzin otwarcia sklepów w niedziele. W ostatnich latach 7 państw Unii całkowicie zniosło lub mocno ograniczyło omawiane restrykcje bądź planuje to zrobić w najbliższym czasie. Oprócz znanego przykładu Węgier – w których Orbán wycofał się z zakazu po 13 miesiącach w obawie przed porażką wyborczą – warto zwrócić uwagę na działania Holendrów. Jak wynika z raportu Detailhandel Nederland, już w 68 proc. gmin w tym kraju (wzrost o 13 pkt proc. w dwa lata) wprowadzono odstępstwa od zakazu handlu w niedziele. Dotyczy to też regionu nazywanego „pasem biblijnym", który ciągnie się od zachodu po północny wschód Holandii, i w którym zamieszkuje najwięcej chrześcijan. Organizacja szacuje, że w ciągu najbliższych 5–10 lat restrykcje w niedzielnym handlu zostaną zniesione w całym kraju. To jaskrawy przykład na to, jak samorządy mogą prowadzić własną politykę z korzyścią dla lokalnych przedsiębiorców. Nie stoją temu na przeszkodzie nawet wartości religijne.

Ustawa o zakazie handlu w niedziele, obowiązująca w Polsce od marca, nie tylko idzie wbrew trendom europejskim. Jej treść budzi wątpliwości drobnych przedsiębiorców, ale również dużych graczy i sędziów. Symptomatyczne jest to, że lektura przepisów z innych państw – w tłumaczeniu na angielski – pozwala w kilka minut zorientować się nie prawnikom w tym, co wolno w niedziele a czego nie. Próbując przetłumaczyć polską ustawę, nie sposób zrobić tego poprawnie. Lista błędów czy niedookreślonych pojęć dyskwalifikuje ten akt już na wstępie i nawet doświadczony tłumacz będzie miał znaczne trudności w przekazaniu, co ustawodawca miał ma myśli. Nie dziwi więc szczerość resortu pracy, który w trakcie prac legislacyjnych przyznał, że nie ma narzędzi do monitorowania skutków ustawy, jak i to że po kilku miesiącach ogłoszono próby jej „uszczelnienia".

Podobne wątpliwości miał sąd w Bartoszycach, który wprawdzie skazał właścicielkę sklepu za handel w niedziele, ale odstąpił od wymierzenia kary. W uzasadnieniu skrytykował on samą ideę zakazu handlu, gdyż nie pozwala on małym sklepom konkurować z dużymi przedsiębiorcami. Sąd był też sceptyczny jeśli chodzi o tempo prac i brak jakiekolwiek kampanii informacyjnej towarzyszącej wejściu w życie tego aktu. To tylko potwierdza, że prowadzona przez FOR akcja „Bubel roku" okazała się prorocza.

„Przywracamy cywilizowane standardy" – grzmiał w marcowym występie w mediach publicznych Piotr Duda, szef NSZZ Solidarność. Nie, panie Duda, robicie coś kompletnie przeciwnego.

Patryk Wachowiec jest analitykiem prawnym Forum Obywatelskiego Rozwoju i prezesem Fundacji Centrum Analiz dla Rozwoju

Kiedy premier Morawiecki szumnie ogłaszał publikację „Białej księgi" na temat wymiaru sprawiedliwości, twierdził że upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa nie różni się niczym od jej hiszpańskiego odpowiednika, a skarga nadzwyczajna to rozwiązanie zbliżone do tego z Francji. Podobny wydźwięk miały debaty towarzyszące zakazowi handlu w niedziele. Solidarność (i wtórujący im PiS) przekonywali, że zamknięte sklepy to zachodni standard i – w zależności od stanu wiedzy – podawali różne przykłady z państw UE. W dyskusjach najczęściej przewijały się Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Holandia.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację