Wszyscy to wiedzą, ale gorzej jest ze stosowaniem się do tej zasady. Podręcznikowa definicja tej stosunkowo nowej instytucji jest prosta. Chodzi o to, by każde przedsiębiorstwo miało taką strukturę wewnętrzną i system funkcjonowania, które ograniczą do minimum możliwość powstania ryzyka wystąpienia w firmie jakichkolwiek nieprawidłowości spowodowanych działaniami menedżerów, pracowników, a nawet kontrahentów czy partnerów w interesach. Zaiste zadanie godne podziwu. Dlatego dość trudne w realizacji. Wymaga przygotowania w firmie odpowiednich procedur wewnętrznych, kodeksów etyki i oczywiście przestrzegania prawa powszechnego. Wszystko to musi być mieć akceptację właścicieli i organów zarządzających biznesem. Cel jest jeden – uniknięcie kłopotów i wszelkich ryzyk powodujących odpowiedzialność – oczywiście też finansową, karną i administracyjną – przedsiębiorstwa, ale i osób fizycznych.

Sukces w polityce compliance oznacza po prostu wzrost reputacji firmy ... i zwycięstwo ekonomiczne „oficerów compliance". Trzeba pamiętać, że ponoszą oni szczególną odpowiedzialność za nadzór i kontrolę w tzw. podmiotach zbiorowych. Dlatego też to oni mogą odpowiadać za winę w nadzorze.

Warto zapoznać się z tekstem Janusza Tomczaka i Damiana TokarczykaPodpis pod kodeksem etyki to zbyt mało".

Zapraszam do lektury także innych artykułów w najnowszym numerze „Biznesu i rachunkowości".

Jerzy Kowalski redaktor prowadzący