W ślad za nową powinnością nie idą jednak pieniądze na jej realizację. W efekcie – jeśli samorządowcy sobie poradzą – to Skarb Państwa może sporo zaoszczędzić. W przypadku klapy łatwo zaś wskazać winnego.

Ta „spychologia stosowana" funkcjonuje u nas od lat. Nie ma znaczenia, kto akurat rządzi. Ale tym razem może spowodować wielkie szkody. Gra idzie bowiem o 100 mld złotych. Tyle jest wart program „Czyste powietrze". Unia Europejska finansuje za jego pomocą walkę z polskim smogiem. Jego realizacja jednak idzie tak opornie, że Bruksela zaczęła przebąkiwać o cofnięciu funduszy. Domaga się m.in. włączenia samorządów w proces podziału pieniędzy. Rząd się ugiął i to zalecenie wypełnił. Ale środków na realizację tego zadania już nie dał. Gminy pewnie sobie poradzą. Jak zawsze zresztą. Przytną wydatki na drogi, inwestycje itd. „Czyste powietrze" zostanie zrealizowane, o czym z dumą poinformuje... odpowiedni minister w transmitowanej na całą Polskę relacji.

Samorządowcy to twardzi zawodnicy. Dali już sobie radę z trzęsieniem ziemi w szkolnictwie zwanym „reformą edukacji". Także z innymi zadaniami zleconymi przez rząd, jak np. rejestracja meldunku, ewidencja ludności. Samorządy potrafią wykonać prace, które przerastają ministerialnych urzędników. W dodatku nie otrzymując na to pieniędzy.

Rodzi się więc zasadnicze pytanie: kto lepiej nadaje się do zarządzania naszym państwem? Ospała „centrala" czy dokonujący cudów efektywności samorządowcy? Są pracowici, kompetentni i pomysłowi. Zaczynają też rozumieć, że w starciu z administracją centralną nie są na straconej pozycji. Np. potrafią skutecznie procesować się o pieniądze, których rządy na przestrzeni lat „zapomniały" im przekazać. Kraków wygrał ostatnio spór o 6 mln zł (za m.in. zadania rejestracji stanu cywilnego, meldunku itp.). W kolejce są następni. Samorządowcy mówią o walce ze złym systemem. Jeśli te zmagania wygrają, to w Warszawie nie ostanie się ministerstwo na ministerstwie. Prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie, gdy uwierzą w siebie, pewnie sięgną po więcej. Pomyślą o Polskiej Rzeczpospolitej Samorządowej. Co też nie byłoby rozwiązaniem optymalnym. Historia uczy, że centrum władzy to dla Polaków rzecz niezbędna.

Dlatego najwyższa pora na „lepszą zmianę". Administracja centralna powinna raz na zawsze skończyć z traktowaniem samorządowych kolegów jak parobków. Zrzucając na nich najcięższe prace i płacąc „miską ryżu". Władze lokalne to równoprawny element struktur państwa. W dodatku potrafiący swoją pracowitością i kreatywnością przytrzeć nosa innym. Ten potencjał nie może być marnowany np. tylko dlatego, że nie wszyscy burmistrzowie to partyjni koledzy aktualnego ministra. I w drugą stronę – samorządowcy nie mogą torpedować działań rządu w imię partyjnych porachunków. „Czyste powietrze" to dowód, że potężnych ogólnopolskich programów po prostu nie da się zrobić bez partnerskiej współpracy władz lokalnych z centralnymi. A trzeba je przeprowadzić, bo skorzysta na tym cała Polska.