Pomysłodawcy Programu Budowy Kapitału deklarują, że chcą stworzyć „stabilny w długim terminie i powszechny, dobrowolny, kapitałowy system emerytalny oparty na III-filarowych programach oszczędnościowych". Chodzi o to, by skutecznie przenieść na obywateli część odpowiedzialności za oszczędzanie na emeryturę.
Postulowana „powszechność" systemu to jednak duży skrót myślowy. System ma być „powszechny" dla średnich i dużych przedsiębiorstw, a docelowo także dla mikroprzedsiębiorstw. Spod reformy wyjęty będzie jednak sektor publiczny. Dlaczego? Postulowane zmiany, jeśli zostaną wprowadzone, powinny go objąć.
Sektor publiczny to duży pracodawca, zatrudniający jedną piątą pracujących. Udział podmiotów publicznych może zatem wydatnie wpłynąć na zapowiadane społeczno-ekonomiczne korzystne efekty projektowanych zmian – czy to w postaci większej liczby osób lepiej zabezpieczonych na starość (najbardziej oczywisty miernik sukcesu zmian), czy też zwiększonego kapitału finansowego większej liczby gospodarstw domowych, pracujących na rzecz budowy krajowej gospodarki.
W awangardzie
Jednak nie tylko o skalę reformy tu chodzi. Na całym świecie instytucje sektora publicznego traktowane są często jako „agenci zmian" wprowadzanych w różnych obszarach polityki publicznej. Dla przykładu, europejska dyrektywa w sprawie efektywności energetycznej z 2012 roku wprost nakazuje instytucjom publicznym przeprowadzać remonty swoich siedzib, które mają przyczyniać się do systematycznego zwiększania ich efektywności energetycznej. Instytucje publiczne są też zobowiązane do uwzględniania parametrów energetycznych przy zakupie budynków, produktów i usług. Funkcjonowanie takich regulacji w sektorze publicznym daje z czasem impuls do podobnych zmian w formalnych i nieformalnych praktykach w sektorze prywatnym.
Podobnie powinno być z ideą oszczędzania na emeryturę. Instytucje publiczne nie powinny być pozostawione poza ramami nowego systemu, ale stanowić siłę napędową zmian, dając pozytywny przykład zmiany myślenia i przyzwyczajeń. Potencjał takiego „miękkiego" oddziaływania jest znaczny. Zwłaszcza że sektor publiczny obejmuje przecież tak opiniotwórcze grupy zawodowe, jak naukowcy, nauczyciele czy lekarze.