Jeszcze rok temu o członkostwie Polski w UE i w strefie euro można było próbować rozmawiać jak o dwóch rozłącznych, względnie autonomicznych kwestiach. Partie koalicyjne były przekonane, że dalsze odsuwanie w czasie wywiązania się z traktatowego obowiązku przystąpienia do strefy wspólnej waluty nie koliduje z osiąganiem korzyści z członkostwa w UE, a nawet sprzyja ich zwiększeniu. Pogląd ten był też akceptowany przez znaczną część opozycji. Przez ostatni rok, w wyniku przede wszystkim Brexitu, zwycięstwa Donalda Trumpa, problemu uchodźców, sukcesu wyborczego Emmanuela Macrona, nowych propozycji Komisji Europejskiej dotyczących pogłębiania integracji wśród krajów strefy euro oraz coraz bardziej antyunijnego kursu polskich władz sytuacja uległa radykalnej zmianie.
Polska stanęła przed kluczowym wyborem, którego nie można już wygodnie odsuwać w czasie i który musi być jasny dla elektoratu. Członkostwo w strefie euro to nie tylko sposób na uniknięcie politycznej i gospodarczej peryferyzacji kraju i szansa na silniejsze instytucjonalne zakotwiczenie dorobku transformacji. To przede wszystkim sposób na zmniejszenie ryzyka wyprowadzenia Polski z UE przez obecne władze.
Groźna alternatywa
Politycy kierują się w znacznie większym stopniu bardziej bieżącymi wskaźnikami popularności niż długookresowym interesem kraju. Przy omawianiu „kluczowego wyboru" warto więc wyróżnić dwa hipotetyczne stany stabilnej równowagi:
a) wysokie poparcie dla członkostwa w UE i w strefie euro oraz
b) niskie poparcie dla członkostwa w UE i w strefie euro.