Pisarz science fitness

Po niedawnym felietonie o paniach piszących książki otrzymałem dużo przemiłych i pouczających feetbacków, w znaczeniu „kopniak w tyłek".

Publikacja: 26.05.2019 21:00

Pisarz science fitness

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Respondenci zrozumieli sprawę tak, że jestem wrogiem kobiet pióra, a zwłaszcza ich kryminałów. Nie jest to do końca prawdą, bo faceci też zwykle piszą marnie, ale rzadziej wydają. Ich kryminały nie rzucają na kolana, jak by się chciało. Ciąży takie przekonanie, że jeśli bohater jest niechlujny, to powieść też można napisać niechlujnie, bo to daje spójność. Umówmy się, że zbrodnia to nie jest ładna rzecz, co nie zwalnia autora z precyzji myśli i słowa.

W ogóle problem jest marginesowy, bo literatura piękna to żałosna mniejszość w repertuarze wydawniczym. Przede wszystkim książek nie piszą literaci. Kiedy do naprawy kaloryfera przychodzi leśniczy, to rodzi obawy. W pisarstwie takich lęków nie ma. Książki piszą celebryci. No, może nie piszą, ale widnieją jako autorzy. Literki i znaki przestankowe stawiają ghost writerzy. Celebryta z reguły najpierw postanawia napisać książkę, a dopiero później myśli, o czym.

Najbardziej oczywista jest autobiografia. Lenie wybierają wywiad rzekę. Najtrudniej wyważyć, które fakty pominąć, a które ponadymać, by całość wyglądała na szczerą, ale nie do bólu.

Gwiazdy mogą napisać o hobby, zwłaszcza jeśli jest nielegalne. Zwolennicy softu też mają pole do popisu (podpisu). Powstaje np. książka o fascynacji pływaniem na desce. Obłożnie nudna, ale „MOJE 10 LAT NA DESCE" wykupi na pniu producent sprzętu do surfowania, by nie zniechęcać ludzi do tego sportu.

Nieodmiennie kusi poradnik kulinarny gwiazdy. Wystarczy poprosić matkę, by na kartce wynotowała przepisy. Albo rzeźba ciała – niech czas zmarnowany w siłowni się zwróci. Ale można też pisać o uprawie poziomek czy tak unikatowym zdarzeniu jak ciąża.

I tu pytanie: po co oni te książki piszą? Otóż dla fanów. Dla tych, którzy przychodzą na „spotkania ze sławnym człowiekiem", żeby zobaczyć jak legenda wygląda w realu. Po pięciu minutach mają już jasność i się niecierpliwią. Wtedy wystarczy zasugerować, że po imprezie gwiazda rozda autografy, to dosiedzą.

Dostaną je wprawdzie na książkach, czyli nie za darmo, ale za to z dedykacją. Będzie dowód, że się gwiazdę zna osobiście. Najważniejsze w dedykacji jest „dla...". Tu zasugerować można wpisanie ksywy, bo „dla Szatanichy" wskazuje na bliższą zażyłość niż „dla Marii". Tych książek fani już na ogół nie czytają, bo celebryta na spotkaniu powiedział wszystko. Stoją na półce jako pamiątka. To prowadzi do niewesołego wniosku, że liczba książek sprzedanych w kraju – żałośnie mizerna – jest i tak większa od liczby książek przeczytanych.

Krzysztof Jaroszyński, aktor, satyryk

Respondenci zrozumieli sprawę tak, że jestem wrogiem kobiet pióra, a zwłaszcza ich kryminałów. Nie jest to do końca prawdą, bo faceci też zwykle piszą marnie, ale rzadziej wydają. Ich kryminały nie rzucają na kolana, jak by się chciało. Ciąży takie przekonanie, że jeśli bohater jest niechlujny, to powieść też można napisać niechlujnie, bo to daje spójność. Umówmy się, że zbrodnia to nie jest ładna rzecz, co nie zwalnia autora z precyzji myśli i słowa.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację