Wszechwładny sądowy formalizm - Tomasz Pietryga o zakończeniu procesu ws. Amber Gold

Finał procesu Amber Gold to wielki triumf formalizmu nad zdrowym rozsądkiem.

Aktualizacja: 21.05.2019 07:01 Publikacja: 21.05.2019 07:00

Wszechwładny sądowy formalizm - Tomasz Pietryga o zakończeniu procesu ws. Amber Gold

Foto: 123RF

Wydawało się, że koniec tej sprawy – przynajmniej dla wymiaru sprawiedliwości – będzie pozytywny. Trzy lata jak na duży proces o wielkie przestępstwo finansowe, w którym występuje 18 tys. pokrzywdzonych, to wcale nie tak dużo i można by pomyśleć, że Temida zdała egzamin. A to, patrząc na kontekst historyczny, nie było wcale takie pewne. W procesie FOZZ np. sąd desperacko walczył z czasem przedawnienia, omijając w slalomie przeszkody ustawiane przez obrońców. W sprawie Amber Gold zbyt wielu prawniczych sztuczek ani kruczków zdolnych zatrzymać proces nie było. Co z tego, jeśli sąd i tak poległ na ostatniej prostej. Pokonał go wszechwładny w polskiej rzeczywistości formalizm.

Kiedy opinia publiczna w poniedziałek z napięciem oczekiwała, jakie kary otrzyma „przedsiębiorcze" małżeństwo P., okazało się, że sąd najpierw musi przebrnąć przez kilkadziesiąt tomów akt (akt oskarżenia liczył 9 tys. stron), wyczytać wiele tysięcy nazwisk, a to nie jest operacja na jedno popołudnie, ale na wiele dni.

Sąd zdecydował więc, że kolejne rozprawy związane z odczytywaniem wyroku odbywać się będą od przyszłego poniedziałku przez cztery kolejne dni tygodnia. Czy to wystarczy? Prokurator Tomasz Janicki poinformował, że ogłoszenie wyroku może zająć nawet trzy miesiące.

I nagle napięcie opadło. Bo to nie opór materii, adwokackie sztuczki, tylko banalny, do bólu przewidywalny formalizm nakazujący czytać sędziom wszystko po kolei, wbrew zdrowemu rozsądkowi, przedłuży ten proces, narażając podatników na dodatkowe koszty, angażując sąd i jego służby oraz prokuraturę w kolejne posiedzenia. A wszystko to mimo dziesiątków reform, które miały usprawnić i przyspieszyć proces sądowy. Ta przewidywalna i prosta do usunięcia bariera jakoś nie została zauważona.

Co ciekawe, w 2016 r., nowelizując kodeks postępowania karnego, dostrzeżono ten problem na poziomie prokuratury. Śledczy dziś już nie musi odczytywać przed sądem całego aktu oskarżenia, tylko zwięźle przedstawić zarzuty oskarżonym. O sądzie jednak zapomniano i w efekcie musi czytać całość tekstu, zamiast zwięźle przedstawić najważniejsze punkty wyroku.

To jeszcze nie koniec. Ta rozdęta, sformalizowana procedura będzie szła za tą sprawą, kiedy tysiące poszkodowanych wystąpią o uzasadnienia, kiedy wnioskować będą o apelacje.

Warto kazus Amber Gold wskazać jako istotny problem niezłomnym reformatorom procedury karnej, bo chyba coś znowu umknęło ich uwagi.

Czytaj też: Marcin P. i Katarzyna P. uznani za winnych oszustwa finansowego. Na wyrok trzeba poczekać

Wydawało się, że koniec tej sprawy – przynajmniej dla wymiaru sprawiedliwości – będzie pozytywny. Trzy lata jak na duży proces o wielkie przestępstwo finansowe, w którym występuje 18 tys. pokrzywdzonych, to wcale nie tak dużo i można by pomyśleć, że Temida zdała egzamin. A to, patrząc na kontekst historyczny, nie było wcale takie pewne. W procesie FOZZ np. sąd desperacko walczył z czasem przedawnienia, omijając w slalomie przeszkody ustawiane przez obrońców. W sprawie Amber Gold zbyt wielu prawniczych sztuczek ani kruczków zdolnych zatrzymać proces nie było. Co z tego, jeśli sąd i tak poległ na ostatniej prostej. Pokonał go wszechwładny w polskiej rzeczywistości formalizm.

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?