Tomasz Pietryga o ignorowaniu interpelacji poselskich

Kilka lat temu w Cieśninie Koreańskiej doszło do katastrofy promu, w której zginęło blisko 200 osób. Premier Korei Południowej Jung Hong-won zapowiedział podanie się do dymisji, przepraszając opinię publiczną za „niewystarczającą reakcję rządu na to nieszczęście".

Publikacja: 05.05.2017 08:47

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Rzeczpospolita

W polskich realiach takie oświadczenie wydawałoby się wręcz kuriozalne. Bo poczucie politycznej odpowiedzialności, nie mówiąc już o honorze, systematycznie słabnie.

Tę historię przypomniała mi dyskusja o konieczności zmian w konstytucji. Zainicjował ją prezydent Andrzej Duda, zapowiadając referendum w tej sprawie. Padło już wiele ważnych słów o odpowiedzialności za państwo i dobro wspólne. Szybko znaleźli się zwolennicy i przeciwnicy planu gruntownej reformy ustrojowej.

Wszyscy uczestnicy debaty zgodzą się na pewno z jednym: największym mankamentem obecnej ustawy zasadniczej jest to, że nie określa odpowiedzialności władzy publicznej za podjęte decyzje. W efekcie nasze państwo cierpi na chroniczny deficyt tej odpowiedzialności. Polityk podejmujący złą decyzję, minister czy poseł tworzący złe prawo – wszyscy oni pozostają bezkarni. Ich wina rozmywa się w procedurach i odpowiedzialności zbiorowej, czyli żadnej. Wystarczy spojrzeć, jak teoretyczną instytucją jest Trybunał Stanu. Jak bezkarnie politycy wprowadzający wadliwe reformy w dalszym ciągu funkcjonują w życiu publicznym. To demoralizujące, szczególnie że dotyczy polityków wszystkich opcji.

Dziś na łamach „Rzeczpospolitej" opisujemy zjawisko ignorowania przez przedstawicieli rządu interpelacji poselskich. Ktoś powie, że to sprawa marginalna wobec problemów, z jakim boryka się państwo. Czy na pewno?

Przecież obok systemu dostępu do informacji publicznej i oświadczeń majątkowych interpelacje są ważnym mechanizmem mającym zapewnić przejrzystość działania władzy. W ten sposób opinia publiczna ma szanse zapoznać się z jej poczynaniami.

Reklama
Reklama

Problem dość niefrasobliwego podejścia polityków do odpowiedzi na interpelacje znany jest od wielu lat. W obliczu obecnej dyskusji konstytucyjnej i padających w niej górnolotnych stwierdzeń nabiera jednak nowego znaczenia i warto go przypominać. Bo mówiąc o odpowiedzialności za państwo, warto zacząć od siebie, od „drobiazgów" i spraw na pierwszy rzut oka drugorzędnych. Od nich bowiem wszystko się zaczyna. Poprzeczka odpowiedzialności wisi już tuż nad ziemią. Może warto ją podnieść, przypominając sobie, że władza to jednak służba, nie łup.

Trudne pytania bez odpowiedzi >A4

W polskich realiach takie oświadczenie wydawałoby się wręcz kuriozalne. Bo poczucie politycznej odpowiedzialności, nie mówiąc już o honorze, systematycznie słabnie.

Tę historię przypomniała mi dyskusja o konieczności zmian w konstytucji. Zainicjował ją prezydent Andrzej Duda, zapowiadając referendum w tej sprawie. Padło już wiele ważnych słów o odpowiedzialności za państwo i dobro wspólne. Szybko znaleźli się zwolennicy i przeciwnicy planu gruntownej reformy ustrojowej.

Reklama
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Smutny obraz Trybunału Konstytucyjnego
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Prawne
Łukasz Cora: Ruch Obrony Granic ośmiesza państwo i obniża jego autorytet
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rejterada ekipy Bodnara
Opinie Prawne
Piątkowski, Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama