Władza, jeśli jest mądra, zrozumie, że uzyskała nie tylko potwierdzenie, iż jedna trzecia elektoratu ciągle z nią jest, ale i sygnał ostrzegawczy. Polacy zaczynają być niezadowoleni z rządu i prezydenta, na dodatek dokonali wyboru alternatywy. To już nie zagubienie, ale wyraźne wskazanie na Platformę Obywatelską, konkurenta tyleż tradycyjnego, co wspartego błyskotliwym sukcesem Donalda Tuska. To właśnie najważniejszy punkt bilansu brukselskiej afery. Platforma i Schetyna w świetle promiennego uśmiechu Tuska wysuwają się bezdyskusyjnie na prowadzenie. Stąd ta odwaga, jaką odnalazł w sobie Grzegorz Schetyna, by wystawić się na razy w debacie nad wnioskiem o wotum nieufności dla rządu. To wciąż wielkie ryzyko, ale Schetyna wziął je na siebie. Czy się obroni? Zobaczymy. Co jednak najważniejsze, odebrał argumenty opozycji. Nie konsultował się, nie droczył, tylko postawił na siebie. Hamletyzowanie ograniczył do minimum.

Dziś to Petru ma problem, bo nie tylko znalazł się daleko poza stawką, ale właściwie nie ma ruchu. Kontestować Schetynę? Bez sensu, bo jego elektorat uzna to za dyskretne wsparcie rządzących. Szukać innej ścieżki? Trudne. Problem ma też Kukiz, bo coraz bardziej słabnące sondaże wpychają go w niszę nieistotności. Poparcie rządu będzie zrozumiane jako pchanie się w ramiona Prezesa i pogodzenie z przyszłą rolą przystawki. Wstrzymywanie się od głosu – potwierdzeniem coraz powszechniejszego przekonania, że jego formacja trafiła do polityki tylko przez przypadek.

Czyż nie nazbyt buńczuczne w świetle tego sondażu wydają się zapewnienia liderów Prawa i Sprawiedliwości, że będą rządzić Polską do końca świata i jeden dzień dłużej? 2031, a może 2035? Pycha, jak wiadomo, różni się od pecha tylko jedną zgłoską. Sugeruję więcej pokory i przegląd kadr. Prezydenta nie da się zdymisjonować, ale niektórzy się do tego nadają. Polityczni szkodnicy, którzy nie potrafią zgrabnie uzasadnić swoich decyzji. Ci, co upierają się trzymać w resortach nieudaczników i rozmontowywać armię. Ci, co robią więcej zamieszania w Europie niż dobrej roboty. Albo wyprzedzają Prezesa, mimo że ten niekoniecznie chce „obniżać zaufanie do Unii Europejskiej", bo dobrze wie, że Polacy są i będą za Unią. I na koniec bezmyślnych propagandzistów, którzy tak opowiadają świat, że budzą powszechny odruch niechęci. My się umiemy przyznać do błędu. A wy?