Technologia jest dostępna, tania, wręcz bezkosztowa... W tym momencie powinien włączyć się alarm! Tanie ułatwienia mogą się okazać niezwykle drogie: ceną może być bezpieczeństwo biznesu.
Przesada? Serwis bringingprivacyback.com (przywrócić prywatność) wymienia zakres informacji, jakie zbierają o nas popularne aplikacje. Niewinny Facebook Messenger kolekcjonuje naszą cyfrową „teczkę" w postaci informacji m.in. o tym gdzie jesteśmy (dokładne dane GPS), jaką trasę przebyliśmy, w jakie linki klikamy (to określa nasze preferencje) oraz – co powinno szczególnie niepokoić przedsiębiorców i nie tylko – z kim się kontaktujemy i w jaki sposób. Są to oczywiste ograniczenia naszej wolności i trzeba zaznaczyć, że zgadzamy się na nie dobrowolnie, akceptując warunki korzystania z aplikacji. Co robi Facebook z naszą „teczką"? Sprzedaje ją reklamodawcom – tyle wiemy oficjalnie...
Handel prywatnością
Model biznesowy wielu bezpłatnych aplikacji na tym właśnie polega: użytkownik intensywnie korzysta z darmowej aplikacji przesyłając gigabajty danych, zaś aplikacja zarabia na czymś innym. Bo na czymś zarobić musi. Skutki? W 2016 roku burzę wywołała informacja dotycząca przekazania ponad miliarda numerów telefonów Facebook'owi przez WhatsApp w celach marketingowych.
Wszystkie infostrady, którymi biegną nasze dane, zbiegają się na serwerach umieszczonych na terenie USA (Facebook, Signal, WhatsApp), Rosji (Telegram) lub w miejscu nie ujawnionym przez providera (Viber). Przykład: biznesmen rejestrujący się do usługi Viber udostępnia właścicielowi oprogramowania wszystkie numery telefonów, które posiada w swojej książce kontaktowej. Nie trzeba być asem wywiadu, by przewidzieć, że określone służby mogą mieć dostęp do wszelkich danych gromadzonych na terenie państw-dysponentów infrastruktury informatycznej.