Tomasz Pietryga: protest pracowników sądów i prokuratury to tykająca bomba

Protest pracowników sądów i prokuratury to tykająca bomba. Jeżeli się zaostrzy, zaszkodzi wymiarowi sprawiedliwości bardziej niż niejedna nieudana reforma.

Aktualizacja: 05.03.2019 19:26 Publikacja: 05.03.2019 19:07

Tomasz Pietryga: protest pracowników sądów i prokuratury to tykająca bomba

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Jest ich kilkadziesiąt tysięcy. To m.in. asystenci sędziów, protokolanci, pracownicy tzw. biur obsługi interesantów. Często z wyższym wykształceniem prawniczym, po aplikacjach. Bez nich nie będzie funkcjonować żaden sąd czy prokuratura. Łączy ich jedno: wynagrodzenia niewiele wyższe od płacy minimalnej, i to mimo wieloletniego stażu pracy.

Sytuacja finansowa tych grup zawodowych w ostatnich latach długo schodziła na dalszy plan, nie absorbowała też opinii publicznej. Ważniejszy był konflikt władzy politycznej z sędziami.

Czytaj także:

Bez nich Temida nie da rady, czyli „Ostatki u premiera"

Strajk pracowników sądów - jakie są żądania

I chyba nie przypadkiem protest wybuchł, gdy tylko ucichły spory wokół reform PiS. Pierwszy raz w połowie grudnia 2018 r., kiedy to pracownicy sądów masowo zaczęli korzystać z L4. Mniejsze sądy, w których nie było możliwości przesuwania kadr, zostały wtedy sparaliżowane, a zaplanowane sprawy masowo spadały z wokand. We wtorek protest powrócił z większą siłą, objął duże miasta, a w Warszawie pod siedzibą ministra finansów i premiera protestowało kilka tysięcy osób wspieranych przez organizacje związkowe.

Mimo że protest nie ma kontekstu politycznego, znamienne jest, że jego celem nie jest Zbigniew Ziobro i Ministerstwo Sprawiedliwości, które prowadziło dialog z protestującymi w grudniu, ale bezpośrednio premier Mateusz Morawiecki.

„Morawiecki, dziś masz gości, sypnij kasę z oszczędności" – skandowano przed KPRM. Premier ma więc problem z kolejną grupą zawodową domagającą się podwyżek. Ci pracownicy budżetówki finansowo ciągle żyją w alternatywnej rzeczywistości. Ich pensje są obojętne na skok cywilizacyjny, wzrost gospodarczy i bogacenie się społeczeństwa, które dokonuje się w Polsce od dwóch dekad. Równocześnie traci moc argument, że znowu się nie da, że „nie ma", bo przecież państwo obiecuje kolejne wielomiliardowe programy socjalne.

Premier jest więc w trudnej sytuacji. Od problemu nie ucieknie, zwłaszcza że żądania pracowników sądów i prokuratur wydają się uzasadnione. Spełniając ich żądania, rząd musi się liczyć z tym, że za chwilę o podwyżki upomną się kolejne grupy zawodowe i społeczne. Zignorowanie pracowników sądownictwa niesie ryzyko, że protest będzie kontynuowany z jeszcze większą siłą, co zapowiada obecność licznych organizacji związkowych na wtorkowym proteście. W efekcie działalność wielu sądów i prokuratur może zostać sparaliżowana. Co jeszcze pogrąży ciągle zapóźniony, źle zorganizowany i powolny wymiar sprawiedliwości. A przecież to jego reformowanie stało się jednym z najważniejszych punktów programu PiS. I trudno będzie wytłumaczyć obywatelom, dlaczego mają czekać na sprawiedliwość jeszcze dłużej.

Jest ich kilkadziesiąt tysięcy. To m.in. asystenci sędziów, protokolanci, pracownicy tzw. biur obsługi interesantów. Często z wyższym wykształceniem prawniczym, po aplikacjach. Bez nich nie będzie funkcjonować żaden sąd czy prokuratura. Łączy ich jedno: wynagrodzenia niewiele wyższe od płacy minimalnej, i to mimo wieloletniego stażu pracy.

Sytuacja finansowa tych grup zawodowych w ostatnich latach długo schodziła na dalszy plan, nie absorbowała też opinii publicznej. Ważniejszy był konflikt władzy politycznej z sędziami.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?