W Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej trwają prace nad pilotażowym programem skrócenia czasu pracy, w którym udział ma być dobrowolny. To może być pierwszy krok do zmian legislacyjnych, nad którymi dyskutuje się od dawna.
Owszem, czterodniowy tydzień pracy brzmi atrakcyjnie jako hasło, szczególnie rzucone na finiszu kampanii prezydenckiej. Zanim jednak koncepcja ta przybierze jakiś kształt legislacyjny, warto zastanowić się czy taka zmiana jest korzystna.
Czytaj więcej
Młodzi Polacy, chcecie krócej pracować, zróbcie coś dla przyrostu naturalnego. Samymi lewicowymi...
A co z wolnym rynkiem?
W Polsce mamy wolny rynek, to oznacza, że pracodawca sam decyduje na jakich zasadach organizować pracę pracowników (oczywiście trzymając się ram kodeksu pracy), aby optymalizować swoją działalność. Są firmy pracujące na trzy zmiany, są takie, które regulują pracę do godziny 16, ani sekundy dłużej, są wreszcie takie, które nie prowadzą żadnych rejestrów czasu pracy, rozliczając pracowników za wykonanie zadania. Jeżeli dana firma chce wprowadzić czterodniowy lub trzydniowy tydzień pracy, może to zrobić. Jeżeli chce, aby pracownicy pracowali dwie godziny dziennie, również nie ma problemu – wszystko zależy od jej decyzji i modelu biznesowego czy funkcji publicznych. Co więcej, nie tak dawno jeden z lewicowych włodarzy samorządowych już wprowadził takie rozwiązania w swojej gminie. Niektóre miasta ograniczył też dzienny czas pracy urzędników do 7 godzin: tak jest np. w Lesznie, Włocławku czy Świebodzicach i nie trzeba do tego zmieniać ustaw, masowo uszczęśliwiać wszystkich, można to zrobić wewnętrznymi regulacjami.
Czytaj więcej
Bez odgórnych nakazów, ale za to z rocznym pilotażem, który sprawdzi różne modele skrócenia tygod...