Wadliwa reforma ochrony zdrowia

Skrajnie niebezpieczne jest powtarzane hasło, że w nowym systemie będzie się wszystko wszystkim należało bezpłatnie.

Aktualizacja: 14.02.2017 08:02 Publikacja: 13.02.2017 19:41

Wadliwa reforma ochrony zdrowia

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Szykuje się w ochronie zdrowia olbrzymia zmiana, która dramatycznie zmienia sposób działania całego systemu. Myślę, że nawet jej twórcy nie do końca mają świadomość, co planują, i jaki to będzie miało wpływ na poszczególne jego elementy, przede wszystkim na pacjentów i pracowników medycznych. Nie śmiem tych planów nazywać „reformą", gdyż mam poważne wątpliwości, czy byłoby to zgodne z definicją tego słowa. Według słownika PWN „reforma" to „zmiana lub szereg zmian w jakiejś dziedzinie życia, w strukturze organizacji lub sposobie funkcjonowania jakiegoś systemu, mające na celu ulepszenie istniejącego stanu rzeczy".

Tymczasem przeglądając ministerialne plany nie można znaleźć żadnego dokumentu, w którym wskazano by, w jaki sposób wprowadzana sieć szpitali ma ułatwić pacjentom dostęp do leczenia. Z kolei likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia jest w najlepszym przypadku neutralna dla pacjentów, co stwierdził sam minister zdrowia. Zapomniał tylko dodać, że będzie to zapewne kosztowne przedsięwzięcie, a rachunki tej zmiany pokryją sami pacjenci jako podatnicy.

Zgodnie z teorią polityki publicznej, a przy problemie reformy służby zdrowia przywołać ją można jak najbardziej, najpierw trzeba problem zidentyfikować, określić sposoby jego rozwiązania, wybrać jeden z tych sposobów, a na końcu obserwować skutki jego wprowadzenia. To oznacza, że nadchodząca reforma systemu ochrony zdrowia jest wadliwa metodologicznie z punktu widzenia zarówno nauki jak i zdrowego rozsądku. To może spowodować podjęcie nieodpowiednich kierunków zmian, które będą skutkowały koniecznością przeprowadzania wkrótce kolejnych „usprawnień". Mało pocieszający dla pacjentów jest fakt, że najwyższą cenę, jaką za wprowadzony bałagan może ponieść minister zdrowia, to zaledwie dymisja.

Tematy zastępcze

Trudno oprzeć się wrażeniu, że resort zdrowia, nie umiejąc zidentyfikować prawdziwych problemów systemu, stara się tworzyć tematy zastępcze, zgodne z programem politycznym rządzącej partii. Następnie zajmuje się nimi „za wszelką cenę", wbrew logice i kosztom, jakie poniesie społeczeństwo. Liczy się stworzenie zasłony dymnej odwracającej uwagę od prawdziwych problemów oraz znalezienie fikcyjnego wroga, jakim obecnie jest sektor prywatnych inwestorów w ochronie zdrowia.

Wrogowi temu zarzuca się ciężkie „przestępstwo" – osiąganie zysku, rzekomo liczonego w miliardach i realizowanego kosztem pacjentów. Tylko dlaczego w sytuacji, gdy zysk wypracowuje szpital publiczny, który prowadzi intensywne inwestycje, a mimo to był w stanie zgromadzić ok. 140 mln zł (informacje prasowe), to jest dobrze? Natomiast gdy prywatny inwestor, płacąc podatek dochodowy (z czego publiczny jest zwolniony) przynosi zysk (zysk zwykle po dokonaniu inwestycji jest znikomy, a potencjalny rozwój trzeba finansować z kredytu komercyjnego), spotyka się z totalną krytyką ? Prawdę o tym, jak zyskowny jest sektor ochrony zdrowia pokazują wyniki giełdowej spółki EMC Instytut Medyczny, której prawie 30-proc. udziałowcem jest fundusz inwestycyjny należący do państwowego PZU. Spółka ta od 2014 r. przynosi stratę i winne temu nie jest złe zarządzenie. Retoryczne pytanie: czy w tej sytuacji regulator powinien likwidować sektor niepubliczny czy wprowadzić działania, które nakażą funkcjonowanie podmiotów na zasadzie not-for-profit. Ponadto pojawia się pytanie, czy szpital zadłużony, który musi co miesiąc negocjować z dostawcą leków lub wyrobów medycznych przedłużenie spłaty długu i dalsze zaopatrzenie, jest rzeczywiście lepszy i bezpieczniejszy dla pacjenta?

Mity zamiast faktów

Pan minister lubi także posługiwać się mitami, które od lat powtarzane przez różne grupy decydentów, stały się w oczach opinii publicznej niemalże namacalnymi faktami. Czyni się to według znanej zasady, że każde kłamstwo powtórzone odpowiednią liczbę razy staje się prawdą. Jednym z mitów jest twierdzenie o wyjadaniu rodzynków przez wybrane podmioty (oczywiście prywatne), czyli wykonywanie najprostszych procedur bardzo dobrze wycenionych. Symptomatyczne jest to, że wypowiadają to politycy, którzy mają możliwość zmiany tej sytuacji bardzo szybko, poprzez wprowadzenie odpowiednich regulacji, np. obniżenie ceny danego świadczenia, wymuszenie wykonywania szerszego wachlarza usług z danej dziedziny czy kupowania pakietu usług.

Zapominają także, że wysoka cena danego świadczenia miała właśnie spowodować zachętę dla inwestorów do dokonania działania w obszarach, w których sektor publiczny nie umiał sobie poradzić. Beneficjentem wyższej ceny zawsze był przede wszystkim sektor publiczny, który „konsumuje" ponad 95 proc. budżetu publicznego płatnika na leczenie szpitalne.

Jednoznacznym dowodem jest obniżenie wyceny świadczeń w kardiologii, które szybko doprowadziłoby szpitale publiczne do zapaści finansowej. Właśnie wtedy podniesiono ponownie wycenę procedur, ale tylko w wybranych, dużych szpitalach publicznych. Czyli jednak są w naszym kraju lepsi i gorsi, a paradoksalnie lepsi są ci, którzy wymagają kroplówki finansowej. Trudno od przedsiębiorców oczekiwać, że będą się zachowywali nieracjonalnie, wybierając świadczenia, które są źle wycenione. Niezaprzeczalne jest to, że politycy decydują, i to oni wykreowali taką sytuację, a prawem tysięcy małych polskich przedsiębiorców było z tego skorzystać.

Koncentracja usług

Ministerstwo twierdzi także, że koncentracja usług spowoduje ich lepszą koordynację. Skupienie „pod jednym dachem" podstawowej opieki zdrowotnej, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i leczenia szpitalnego nie oznacza wcale, że pacjent zostanie w ramach tej jednostki „poprowadzony za rękę" i dzięki temu osiągnie szybko lepszy efekt zdrowotny. Do koordynacji potrzebne jest spełnienie wielu istotnych warunków, w tym właściwy system informatyczny oraz zachęty finansowe dla personelu medycznego, a nie jedynie lokalowa koncentracja. Ona doprowadzi zapewne do pogorszenia warunków leczenia (tłok w poczekalniach), trudności z zarejestrowaniem się do lekarza, gorszym geograficznym rozmieszczeniem świadczeniodawców. Tak więc idea słuszna, ale znowu planowane działania nie są skorelowane z oczekiwanymi skutkami.

Skrajnie niebezpieczne dla polskiego systemu jest powtarzane hasło, że w nowym systemie będzie się wszystko i wszystkim należało bezpłatnie. Panie ministrze, jeśli ochrona zdrowia jest bezpłatna, to po co zwiększać na nią nakłady?

Przypominam, że jest dokładnie odwrotnie: ochrona zdrowia kosztuje i będzie kosztowała coraz więcej. Czas to powiedzieć obywatelom Polski, aby wzięli odpowiedzialność za inwestowane w system pieniądze i zgłaszali się na uzgodnione terminy wykonania procedur medycznych.

Niestety, nasuwa się druzgocący wniosek: pomimo niedawnego przyśpieszenia działań, potrzebna jest otwarta dyskusja nad profesjonalnym podejmowaniem decyzji według teorii polityki publicznej. Potrzebna jest spokojna i rzeczowa debata i przynajmniej próba uzgodnienia zmian ponad podziałami politycznymi. Tylko, czy politycy nie stracili z pola widzenia tego, co w systemie najważniejsze? Zapomnieli o pacjencie!

Autor jest wiceprezydentem Pracodawców RP, wiceprezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych

Szykuje się w ochronie zdrowia olbrzymia zmiana, która dramatycznie zmienia sposób działania całego systemu. Myślę, że nawet jej twórcy nie do końca mają świadomość, co planują, i jaki to będzie miało wpływ na poszczególne jego elementy, przede wszystkim na pacjentów i pracowników medycznych. Nie śmiem tych planów nazywać „reformą", gdyż mam poważne wątpliwości, czy byłoby to zgodne z definicją tego słowa. Według słownika PWN „reforma" to „zmiana lub szereg zmian w jakiejś dziedzinie życia, w strukturze organizacji lub sposobie funkcjonowania jakiegoś systemu, mające na celu ulepszenie istniejącego stanu rzeczy".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację