W dodatku Kolej Warszawsko-Wiedeńska powstała w 1848 roku, a Moniuszko zmarł 24 lata później, czyli mógł sobie pojeździć. Nie da się zatem nie zauważyć, że miał więcej wspólnego z koleją niż Szopen z liniami lotniczymi czy Batory z rejsami przez Atlantyk. Zastanawiam się, czy nie warto pójść o krok dalej i puszczać z głośników utwory Moniuszki. Taki pasażer spóźniony na pociąg mógłby zanucić wraz ze śpiewakiem: „Nie mam żalu do nikogo..." A ponieważ spóźnił się, bo dworcowy zegar nie działał, co zdarza się nagminnie, mógłby sobie basem zaintonować: „Ten zegar stary..." Mogłaby stanąć też w holu ławeczka dla zakochanych, którzy właśnie się rozstają (rozstawać się na dworcu – rzecz normalna). Mógłby chłopak przycisnąć guzik w oparciu i rzewnie zanucić: „Oj Halino, oj jedyno, dziewczyno moja", a potem wsiąść do ekspresu do Wrocławia, gdzie ma drugą Halinę i dziecko.

Komunikacja stanowczo może się zbliżyć tematycznie do patrona pojazdu. Samolot „Kopernik" mógłby wystraszyć baby z koła gospodyń, kiedy zobaczyłyby przez okno, że słońce – wbrew temu, co im wbijano do głów – potrafi się przesuwać z zachodu na wschód, bo akurat samolot skręca. Samolot „Skłodowska" mógłby z powodzeniem wozić Polan do Londynu. A na pokładzie statku powietrznego „Kościuszko" chłopi mogliby powstać z foteli przeciwko umundurowanej załodze. Oczywiście poszłoby o prawo do wyszynku alkoholi.

Ale tak poważniej, to komunikacja ma ogromny wpływ na losy świata. Tak na przykład odrzutowce przyczyniły się walnie – przepraszam za to słowo – do światowej wojny z Al-Kaidą. Krążownik „Aurora" narobił bigosu na świecie na prawie 100 lat. A poczciwa kolej? Proszę zwrócić uwagę, że ta Warszawsko-Wiedeńska ruszyła w 1848 roku, a to jest data Wiosny Ludów w Europie. Czyli taka kolej może zaoferować nam dużo bardziej przykre doznania niż brudne toalety.