Anna Wojda: Sowita danina od przestępstwa - o podatku od firm, które otwierają się mimo lockdownu

Firmy, które otwierają się mimo lockdownu, mogą mieć problem z odliczeniem kosztów podatkowych. Państwo chętnie przyjmie jednak podatek od działalności, której zakazuje.

Aktualizacja: 01.02.2021 21:14 Publikacja: 01.02.2021 19:55

Anna Wojda: Sowita danina od przestępstwa - o podatku od firm, które otwierają się mimo lockdownu

Foto: AFP

Firmy mają dość. Na forach internetowych pełno podobnych wpisów: „Od początku pandemii nie otrzymaliśmy od państwa żadnego wsparcia, co postawiło nas pod ścianą. Dłużej nie jesteśmy w stanie czekać". Albo: „Odnotowaliśmy wymagany przepisami spadek dochodów, ale nasze PKD nas wyklucza" (chodzi o Polską Klasyfikację Działalności; jej kody wskazują, czym zajmuje się dany przedsiębiorca; ostatnia tarcza uzależnia przyznanie pomocy od kodów PKD, a nie od przymusu ograniczenia działalności i wywołanego nim spadku obrotów).

Nic dziwnego, że przedsiębiorcy coraz częściej decydują się otwierać biznesy mimo grożących im kar od sanepidu. Nie tylko z nim zresztą powinni się liczyć. Sporo w ich życiu może namieszać także fiskus. Wystarczy, że zakwestionuje rozliczone w kosztach wydatki. A to nie będzie trudne, gdy urzędnicy uznają, że wydatki przedsiębiorcy, który łamie covidowe zakazy, nie są racjonalne i nie służą zabezpieczeniu źródła przychodów.

Jest też druga strona medalu. Z ustaw podatkowych wynika, że nie stosuje się ich do czynności, które nie mogą być przedmiotem prawnie skutecznej umowy, np. przestępstwa. Jeśli więc firma mimo zakazu otwiera się, a państwo inkasuje od tak prowadzonej działalności podatek, staje się „wspólnikiem". Tego jednak fiskus może uniknąć. Wystarczy, że zakwalifikuje „owoce przestępstwa" jako dochody z innej działalności niż ta zakazana, i już otwiera się furtka do żądania podatku. I to nie byle jakiego. Może się okazać, że dochody z innych źródeł prowadzących jednoosobowe firmy i płacących 19-proc. PIT liniowy będą objęte 32-proc. PIT.

Z jednej więc strony firmy, które otwierają się mimo lockdownu, mogą mieć problem z odliczeniem kosztów podatkowych. Z drugiej – państwo bynajmniej nie będzie się wzbraniało przed przyjęciem podatku z działalności, której zakazuje. A skoro nie uznaje kosztów, to rozsądniej (i sprawiedliwiej) byłoby, gdyby nie ściągało też daniny, nieprawdaż? Na to się jednak nie zanosi. I nie chodzi tu o omijanie obowiązku zapłaty podatku, ale o to, by fiskus nie stosował kuglarskich trików naciągających reguły gry. Łatwo stać się wtedy szeryfem z Nottingham, który miał zastępy zbrojnych i mógł zabrać, co tylko mu się podobało. Ludowa opowieść każe nam jednak pamiętać o nim jako o chciwym głupcu.

Czytaj też:

Firmy mają dość. Na forach internetowych pełno podobnych wpisów: „Od początku pandemii nie otrzymaliśmy od państwa żadnego wsparcia, co postawiło nas pod ścianą. Dłużej nie jesteśmy w stanie czekać". Albo: „Odnotowaliśmy wymagany przepisami spadek dochodów, ale nasze PKD nas wyklucza" (chodzi o Polską Klasyfikację Działalności; jej kody wskazują, czym zajmuje się dany przedsiębiorca; ostatnia tarcza uzależnia przyznanie pomocy od kodów PKD, a nie od przymusu ograniczenia działalności i wywołanego nim spadku obrotów).

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Znasz Tomasza Szmydta, a powiem ci kim jesteś
Opinie Prawne
Szewdowicz-Bronś, Małecki: Zbudujmy przejrzysty nadzór nad służbami specjalnymi
Opinie Prawne
Jerzy Kowalski: Szambo… szambu nierówne
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt – sędzia, wariat czy szpieg?
Opinie Prawne
Isański: Podatek dochodowy od spadku i darowizny? Dlaczego prawo tego zabrania