Tomasz Pietryga o Marszu Tysiąca Tóg: organizatorzy robią błąd

Organizatorzy Marszu Tysiąca Tóg robią błąd, przyjmując taką formułę protestu.

Publikacja: 10.01.2020 08:13

Tomasz Pietryga o Marszu Tysiąca Tóg: organizatorzy robią błąd

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

Ostatnie manifestacje w obronie sądownictwa w niczym już nie przypominają tych z czasów wczesnego KOD-u, gdy na ulice wychodziło po kilkadziesiąt tysięcy obrońców Trybunału Konstytucyjnego. Pokazuje to choćby niedawny protest przeciwko ustawie dyscyplinującej sędziów, kiedy ważyły się losy bardzo złych, restrykcyjnych regulacji. To dowód, że ruchowi protestu nie tylko brakuje dawnej energii, ale wręcz, że się on zwija.

Dlaczego tak się dzieje mimo od lat stawianych PiS poważnych zarzutów łamania konstytucji, zapędów autorytarnych i ograniczania swobód obywatelskich? Przyczyny są co najmniej trzy.

Pierwsza z nich to zdewaluowanie się haseł o końcu demokracji, co miało uderzyć bezpośrednio w prawa obywateli. Upłynęły cztery lata, a koniec nie nadszedł. Nowe zapowiedzi, że katastrofa przyjdzie, tylko później, już nie robią wrażenia i nie mobilizują obywateli. Wniosek z tego, że zbyt ostra retoryka może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego.

Czytaj także:

Marek Domagalski: Togi nie dają przywilejów

Adwokat: Maszerujemy, bo niszczą demokrację

Druga przyczyna ma wymiar społeczny. Sądownictwo przez swoje wieloletnie zamknięcie na obywateli, co skutkuje brakiem zaufania, nigdy nie znajdzie w nich masowych obrońców. Sądy nie są traktowane jako element społecznego krajobrazu, lokalnej rzeczywistości.

Jest wreszcie trzecia przyczyna, której efekt właśnie wzmacniają organizatorzy zaplanowanego na sobotę w stolicy Marszu Tysiąca Tóg: to ubranżowienie protestu. Zmonopolizowanie go przez stosunkowo wąską grupę prawników: sędziów czy członków prawniczych stowarzyszeń. W połączeniu z językiem przekazu sprawiło to, że protest zaczął być postrzegany jako elitarny, wręcz korporacyjny. Nie wybrzmiewa w nim krzywda obywateli, którym zaszkodzić miało zdemolowanie sądów przez PiS.

Nie wiadomo, dlaczego organizatorzy marszu, zamiast otworzyć go na zwykłych obywateli, brną w korporacyjność. Dlaczego chcą go upodobnić do manifestacji pielęgniarek i położnych, które demonstrowały w białych fartuchach, czy taksówkarzy protestujących w samochodach. W ten sposób nigdy nie zbuduje się społecznego ruchu na tyle silnego i masowego, aby PiS musiał się przed nim cofnąć.

Ostatnie manifestacje w obronie sądownictwa w niczym już nie przypominają tych z czasów wczesnego KOD-u, gdy na ulice wychodziło po kilkadziesiąt tysięcy obrońców Trybunału Konstytucyjnego. Pokazuje to choćby niedawny protest przeciwko ustawie dyscyplinującej sędziów, kiedy ważyły się losy bardzo złych, restrykcyjnych regulacji. To dowód, że ruchowi protestu nie tylko brakuje dawnej energii, ale wręcz, że się on zwija.

Dlaczego tak się dzieje mimo od lat stawianych PiS poważnych zarzutów łamania konstytucji, zapędów autorytarnych i ograniczania swobód obywatelskich? Przyczyny są co najmniej trzy.

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?