Marek Migalski: Obóz władzy na mieliźnie

Rządzący przygotowują się do porażki w wyborach i każdy gracz liczy już tylko na siebie.

Aktualizacja: 23.04.2021 22:35 Publikacja: 23.04.2021 00:01

Czy Jarosław Kaczyński ma jeszcze pomysł, jak wyjść z kryzysu w koalicji?

Czy Jarosław Kaczyński ma jeszcze pomysł, jak wyjść z kryzysu w koalicji?

Foto: RZECZPOSPOLITA/ JERZY DUDEK

Zjednoczona Prawica już nie rządzi. Co prawda jest jeszcze u władzy, ale jedynie administruje. Jej rządzenie skończyło się. I nic nie wskazuje na to, by mogło zacząć się na nowo.

Oczywiście PiS i jego koalicjanci nadal mają większość w Sejmie i z ich polityków złożony jest gabinet Mateusza Morawieckiego; wciąż ich rodziny i znajomi zasiadają w spółkach Skarbu Państwa, a posłuszni im dziennikarze urządzają seanse nienawiści w mediach partyjnych, zwanych kiedyś publicznymi; nadal to Kaczyński, Gowin i Ziobro (oraz Duda) mają największy wpływ na to, co się dzieje w kraju. Ale proces rządzenia (czyli zmieniania rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej) wymknął im się z rąk, zastąpiony jedynie „administrowaniem rzeczami” oraz czerpaniem korzyści materialnych i psychologicznych z faktu pozostawania na urzędach.

Nie oznacza to, że nie mają już żadnej możliwości szkodzenia państwu, ale zostały one zminimalizowane i raczej będą w przyszłości ograniczać się do dalszego zawłaszczania państwa przez działaczy ZP oraz do wygłaszania coraz bardziej niemądrych słów i deklaracji.

Dlatego można się wciąż spodziewać zaciekłej walki o stołki, o podporządkowywanie sobie kolejnych urzędów i instytucji oraz wyrzucania z siebie bulwersujących słów. Ale to, do jakich rad zostanie jeszcze skierowana Beata Szydło, kim obsadzi się urząd RPO, co niemądrego powiedzą ministrowie Czarnek czy Rzymkowski, nie będzie już miało prawie żadnego wpływu na realne życie Polaków. Bo po wygraniu w latach 2018–2020 wszystkich możliwych wyborów obóz władzy osiadł na mieliźnie wewnętrznych sporów, wojny wszystkich ze wszystkimi, konsumpcji dóbr publicznych, cynicznym żerowaniu na majątku państwowym i wzajemnym podgryzaniu się.

Nie oznacza to, że za chwilę opozycja sięgnie po władzę i pogoni Kaczyńskiego i jego sojuszników. Obecny stan może trwać bardzo długo, aż do elekcji 2023 r., ale rząd nie będzie już w stanie wygenerować z siebie woli do przeprowadzania jakichkolwiek poważnych zmian. Dobrych lub złych. Energia tego układu wyczerpała się. Siła inercji oraz słabość opozycji mogą utrzymywać go u władzy jeszcze dwa lata, ale już nic poważnego z tego wynikać nie będzie.

Trudno sobie dziś wyobrazić, by prezes PiS był w stanie narzucić całemu obozowi jakieś nowe pomysły, które mogłyby spotkać się z oporem społecznym. Nie będzie zatem już żadnej nowej „piątki”, „reformy” sądownictwa czy nawet poważniejszych zmian w programach społecznych. Jasne, będą ogłaszane „nowe łady”, kolejne nagonki na poszczególne grupy społeczne, padać będą mocne słowa z mównicy sejmowej w stronę „zdradzieckiej” opozycji, ale świadczyć to będzie raczej o bezsilności Kaczyńskiego i niesterowności całego układu.

Obecnie trwają już de facto przygotowania do rozgrywki wyborczej i przejścia do opozycji po oczekiwanej przegranej ZP i każdy z rządowych graczy liczy tylko na siebie. Jeśli nie zdarzy się nic nadzwyczajnego, ten układ będzie gnił, czemu opozycja nie powinna przeszkadzać pomysłami poparcia przedterminowych wyborów.

Ów gnilny proces może jednak przynieść nieprzyjemne wydarzenia i niepokojące dla państwa i obywateli awantury. Im bardziej będzie jasne, że beneficjenci obecnej władzy mogą być po 2023 r. rozliczani, także prawnie, z tego, co robili po 2015 r., tym większa może pojawić się u nich irytacja i chęć uderzania w przeciwników. Zatem nadchodzące miesiące nie będą wcale spokojne, ale w sensie realnego wpływania na rzeczywistość nie spodziewałbym się wiele. Rządzenie się skończyło, teraz już Kaczyńskiemu i jego wspólnikom zostało jedynie cieszenie się profitami wynikającymi z zajmowania stanowisk oraz prowadzenie wewnętrznych wojenek. W zależności od charakteru część działaczy ZP zajmie się jednym lub drugim, ale z rządzenia chyba ostatecznie wszyscy zrezygnowali.

Chyba żeby się okazało, iż prezes PiS postanowi zagrać w ostatni z możliwych scenariuszy, czyli nie oddać władzy w sposób demokratyczny. Wówczas najbliższe miesiące byłyby poświęcone na przygotowania do zablokowania oddania władzy po wyborach lub nawet na niedopuszczenie do nich. Ale czy Kaczyński znajdzie do tego poparcie Gowina i wszystkich posłów swojej partii? Czy zagrałby w to także Ziobro, który może jeszcze czekać kolejne lata na swoją nową szansę? Czy Konfederacja weszłaby w taki układ? Odpowiedzi na te pytania są raczej negatywne, ale nie oznacza to, że nie myśli o takim rozwoju wypadków prezes PiS. On najlepiej rozumie, że przestał rządzić, i jemu na pewno sprawia to osobisty ból i zawód. A ludzie w bólu i w poczuciu zawodu wobec siebie robią czasami niemądre rzeczy.

Autor jest politologiem, profesorem UŚ

Zjednoczona Prawica już nie rządzi. Co prawda jest jeszcze u władzy, ale jedynie administruje. Jej rządzenie skończyło się. I nic nie wskazuje na to, by mogło zacząć się na nowo.

Oczywiście PiS i jego koalicjanci nadal mają większość w Sejmie i z ich polityków złożony jest gabinet Mateusza Morawieckiego; wciąż ich rodziny i znajomi zasiadają w spółkach Skarbu Państwa, a posłuszni im dziennikarze urządzają seanse nienawiści w mediach partyjnych, zwanych kiedyś publicznymi; nadal to Kaczyński, Gowin i Ziobro (oraz Duda) mają największy wpływ na to, co się dzieje w kraju. Ale proces rządzenia (czyli zmieniania rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej) wymknął im się z rąk, zastąpiony jedynie „administrowaniem rzeczami” oraz czerpaniem korzyści materialnych i psychologicznych z faktu pozostawania na urzędach.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli